Kategorie
Aktualności

Kambodża i Laos dla fotografów

Z przyjemnością ogłaszam, że fotoekspedycja Indochiny w obiektywie jest już potwierdzona. Jeżeli ktoś ma ochotę wziąć udział to serdecznie zapraszam – kilka dni temu było jeszcze parę miejsc. Wyjazd przeznaczony jest dla miłośników fotografowania, którzy lubią przygodę i dalekie podróże. Jak nasze inne wyprawy, podporządkowany jest zdjęciom. Oznacza to, że w porze najlepszego światła – czyli o wschodzie i zachodzie słońca – będziemy odwiedzać najbardziej malownicze miejsca.

„Jazda obowiązkowa” to słynny Angkor – największy kompleks świątynny na świecie. Spędzimy tu aż trzy dni, bo jest tego wart. Odwiedzimy potężny Angkor Wat, który można sfotografować na różne sposoby, niekoniecznie tak jak wszyscy:

W Bajonie zagłębimy się między kamienne twarze Buddy, w milczeniu przyglądające się turystom i pielgrzymom:

Będziemy podziwiać niezwykle misterne i kunsztowne rzeźbienia…

… oraz zmysłowe devady i apsary:

W tej części świata nie może zabraknąć mnichów w pomarańczowych szatach:

Przy czym niektórzy mogą nieoczekiwanie przypuścić kontratak…

Daleki Wschód to również olśniewające widoki, na przykład te w okolicach laotańskiego Vang Vieng:

Powyższe zdjęcie zachodu słońca zrobiłem… na balkonie mojego hotelowego pokoju. W tym roku oczywiście też tu śpimy.

Nie zabraknie wodospadów:

Będziemy pływać stateczkami i łodziami:

Jeździć po lokalnych drogach (choć niekoniecznie motorowerami):

Fotografować ciekawe detale nad Mekongiem i w górach:

I szukać niebanalnych ujęć strzelistych stup:

Indochiny to również uprzejmi ludzie, zwykle nie mający nic przeciwko pozowaniu do zdjęć:

A jak ktoś znudzi się fotografowaniem (choć trudno to sobie wyobrazić), zawsze może znaleźć dogodne miejsce na drzemkę:

Więcej zdjęć w galerii: z Kambodży i z Laosu.

Kambodża, Laos (i kawałek Tajlandii) już w październiku. A co jeszcze tej jesieni? Na fotowyprawy do Gruzji & Armenii oraz do Jordanii miejsc już nie ma. Można się za to jeszcze zapisywać na fotowyprawę do Andaluzji (te białe miasteczka nad przepaściami, wiatraki na wzgórzach i bajkowa Alhambra…) oraz na fotowyprawę na wyspę Skye, gdzie dzikie i surowe pejzaże wprawiają w zachwyt każdego bez wyjątku, a zdjęcia robią się prawie same.

Kategorie
Aktualności

Łysy nad łąką… czyli zaćmienie Księżyca nad Rogalinem

Kiedyś w gazecie znalazłem taki palindrom (wyrażenie, które brzmi tak samo, niezależnie z której strony się je czyta): O, na Rysy łąką łysy rano! Przypomniał mi się podczas polowania na ostatnie zaćmienie Księżyca. Z grupą zaprzyjaźnionych fotografów wybraliśmy się na rogalińskie łęgi żeby podziwiać to zjawisko i w miarę możliwości uwiecznić je na naszych matrycach. Dwa elementy palindromu były na miejscu – brakowało tylko Rysów.

Zaćmienie przywiodło do Rogalina sporą grupkę fotografów. Nigdy nie widziałem ich tu tylu na raz. Taki zaimprowizowany fotograficzny piknik – niektórzy nawet piekli kiełbaski na grillu…

Ładne światło towarzyszyło nam od początku:

Potem za horyzont schowała się lampa, zbierając siły przed nocnym oświetlaniem naszego satelity na czerwono:

Przez jakiś czas było ładnie…

… a potem zapadła ciemność, a my przybraliśmy postawy oczekujące. I tak czekaliśmy, czekaliśmy… Dosyć długo. Zaćmienie co prawda zaczęło się wcześnie (nawet trochę za bardzo, bo Łysy był jeszcze pod linią horyzontu), ale chmury na wschodnim nieboskłonie skutecznie odcięły nas od widoków. Kiedy w końcu się rozstąpiły, Księżyc był już czerwoniutki (czytaj „zaćmiony”):

W takim stanie można go fotografować o wiele łatwiej niż zwykle. Po pierwsze, jest znacznie ciemniejszy i łatwo kontrolować ekspozycję. Po drugie, jego czerwień (sprawka naszej atmosfery, przez którą przechodzi słoneczne światło) jest bardziej sexy niż banalna biel podczas zwykłej pełni.

Zwykle zaćmienia są krótkie – kilka, czy kilkanaście minut i po krzyku. Teraz było inaczej. Księżyc chował się w naszym cieniu tak długo, że można było ustrzelić długą sekwencję jego ruchu i każda składowa pozostawała czerwona:

W końcu leniwie wynurzył się zza Ziemi, stwarzając okazję do uwiecznienia tego faktu w kolejnej serii ujęć:

W kadrze tego nie widać, ale różnica w ekspozycji między zaćmionymi a świecącymi Księżycami była… kosmiczna. Dlatego niezbędne jest fotografowanie w trybie manualnym i korekta naświetlania na bieżąco.

Następna okazja do ustrzelenia zaćmionego Łysego już w styczniu 🙂