Kategorie
Aktualności

Gruzinie, chwyć za… aparat!

Do naszej fotowyprawy został już tylko tydzień z haczykiem. Sprzedaż czurczcheliPiotr ubiegł mnie z informacjami praktycznymi, ale tych nigdy za wiele, więc dodam co nieco od siebie (może się powtarzać).

1 – Radzę spakować się tak, jakbyśmy mieli przejechać całą Gruzję tylko z podręcznym bagażem. Najlepiej od razu nastawić się, że ten duży zgubią – najwyżej potem będzie się miało miłą niespodziankę. Czyli, prócz sprzętu fotograficznego (z wyjątkiem statywu), warto mieć w podręcznym wszystkie niezbędne rzeczy w miniaturze. Szczoteczka z pastą, choćby jeden zapas bielizny, jedne grube skarpety, klapki pod prysznic jeśli się zmieszczą, itd. W głównym nic cennego. Oczywiście podręczny musi spełniać standardy LOT-u, czyli wymiary nie większe niż 55 na 40 na 23 cm i waga do 8 kg. Z doświadczenia wiem, że linie lotnicze bardziej interesują wymiary. Wczoraj w Londynie widziałem jak para pasażerów musiała zapłacić 54 funty za dwie walizeczki, które przekroczyły normę wysokościową o… pół centymetra. Dlatego lepiej mieć podręczne plecaki: zawsze można je zdusić albo lekko przepakować, żeby zgadzały się na wymiar. Grube ubrania na sobie nawet jeśli w chwili odlotu będzie ciepło. Zawsze można je zdjąć w samolocie, a potem zostawiać w busie.

W Maroku spotkał nas podobny przypadek – sześć osób (w tym ja) dostało główny bagaż dopiero po 24 godzinach. Tylko że tam mieliśmy dwa noclegi w Marrakeszu i mogliśmy sobie pozwolić na ich odbiór. Z Tbilisi wyjeżdżamy po jednym dniu, a nie sądzę, żeby przedstawiciel LOT-u ganiał za nami po całym kraju z torbami.

2 – Będzie ciepło, będzie zimno, będzie sucho, będzie mokro. Czyli przydadzą się koszulki z krótkim rękawem, coś ciepłego (sweter albo polar) i kurtka przeciwdeszczowa. Spodnie najlepiej długie, jedne lekkie, drugie grubsze. Coś na głowę przeciwsłonecznego i ciepła czapka w zapasie (chyba że komuś głowa nie marznie i wystarczy mu kaptur od bluzy). Krem przeciwsłoneczny z filtrem UV, najlepiej powyżej 30 (ja mam 50). W górach dobrze jest się nim smarować nawet w pochmurne dni.

3 – Wygodne, sprawdzone buty. Mogą być z wodoodpornym „texem”, ale nie muszą. Na wysoką trawę mokrą od porannej rosy żadne „texy” nie pomogą, chyba że ktoś nosi wysokie buty górskie, jak Ewa i Piotr (w bardziej upalnych miejscach nogi będą się męczyć). Ja biorę jedną parę dość lekkich, sportowo-marszowych półbutów bez żadnych membran przeciwdeszczowych i do tego dużą ilość skarpet o różnej grubości. Jak się mocno pomoczą, wystarczy nałożyć kilka par skarpet, które szybko „wyciągną” wodę. A w plecaku zajmą mniej miejsca niż drugie buty.

4 – Warto mieć mały zapas leków, szczególnie na dolegliwości, które często nam się przytrafiają. Jeśli np. kogoś często boli gardło, może mieć na zapas coś do ssania. Na serpentynach Swanetii może wystąpić choroba lokomocyjna. Popularny Aviomarin skutecznie jej zapobiega, ale chce się po nim spać. Dobre są specyfiki na bazie imbiru, np. Avioplant albo Lokomotiv z dużymi, podłużnymi tabletkami do połykania. Lokomotiv występuje czasami w postaci mniejszych, owalnych tabletek. Nie są one tak skuteczne, o czym boleśnie przekonałem się na jednej trasie w Peru. Ja zawsze mam na wyjazdach małą apteczkę, więc w razie czego mogę wspomóc.

5 – Na trasie będzie kilka długich przejazdów, które zapewne większości z nas posłużą do nadrabiania zaległości sennych. Fotografowanie o świcie i zmierzchu ma ten minus, że skraca czas nocnego wypoczynku.

6 – Gruzja jest bezpieczna, dlatego można tu pozwolić sobie na noszenie sprzętu fotograficznego w systemie „Rambo na emeryturze”, czyli pasa z zawieszonymi na nim wokół futerałami na obiektywy. W Etiopii kilka osób tego używało i nikomu nic nie skradziono. Odradzam jednak używania takiego czegoś w Tbilisi, gdzie na ulicach może być tłoczno: takie miejsca lubią kieszonkowcy.

7 – Jeszcze raz powtórzę: Gruzja jest bezpieczna. Nawet w Swanetii, jeszcze dekadę temu znanej z licznych band i mafii, jest teraz spokojnie, a turystyka rozwija się skokowo. Oczywiście nie zwalnia nas to z konieczności uważania na sprzęt: nie istnieje kraj, w którym nie trzeba pilnować aparatu.

Na koniec dodam, jak zawsze: jeśli coś jest niejasne, proszę pytać. Nie istnieją głupie pytania, a pytać można (a nawet trzeba) o wszystko. Lepiej za dużo niż za mało. Można to zrobić w formie komentarza pod tym wpisem albo bardziej osobiście, na adres mailowy s.adamczak@onet.pl

Na zdjęciu stoisko z czurczchelami, czyli jednym z lokalnych specjałów: orzechy zanurzone w masie z soku winogronowego i mąki kukurydzianej. Mówi się na to „gruziński Snickers”.

3 odpowiedzi na “Gruzinie, chwyć za… aparat!”

nie sądzę, żeby przedstawiciel LOT-u ganiał za nami po całym kraju z torbami.

Nie, ganiać będzie Sławek, odzyskując nasze statywy i koszulki, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli robić fotowyprawę bez statywów. Pół biedy koszulki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.