Kategorie
Aktualności

Nad pięknym, mętnym Mekongiem

image

No to Laos! Rzadko zdarza mi się pstrykać ze środków lokomocji puszczonych w ruch, ale kiedy samolot zaczął zniżać się nad Luang Prabang, nie mogłem się powstrzymać. Zielone góry w zachodzącym słońcu prezentowały się zbyt dobrze.
Czar nie minął kiedy jechaliśmy z lotniska do miasta. Trudno żeby minął, skoro Luang Prabang leży na wysokim półwyspie u zbiegu dwóch rzek, których brzegi porośnięte są dżunglą, a na drugą stronę można dostać się po bambusowych mostach. Czar nie minął podczas przechadzek po wypieszczonym mieście (czysto jak w Szwajcarii), z kolonialną zabudową ukrytą pośród egzotycznej roślinności. Czar wzrósł o 5.30 rano, kiedy podziwialiśmy procesję pomarańczowych mnichów karmionych ryżem z misek przez tubylców (i turystów). Potem czar dalej rósł nad rewelacyjną serią kaskad w dżungli (dojście ścieżką typu “baba z wózkiem”), w kolejno odwiedzanych watach, czyli buddyjskich świątyniach, na górce, z której widać zachód słońca (tylu turystów, że nie ma gdzie zmieścić statywu) i oczywiście nad kuflem legendarnego piwa Lao, który wieńczy każdy dzień trudnego i znojnego fotografowania…
Na zdjęciu powyżej Mekong znad stolika kawiarni w Luang Prabang, a poniżej dowód, że w Laosie słonie są wszędzie, nawet w pokojach hotelowych 🙂

image

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.