Kategorie
Aktualności

Pepeszą w niebo

W młodości przez kilkanaście lat mieszkałem w Szczecinku, miasteczku pięknie położonym wśród jezior i pagórków Pojezierza Drawskiego. Stacjonował tam wówczas radziecki garnizon wojskowy, czego najbardziej widocznym znakiem były chodzące po chodnikach „lotniskowce” (oficerowie w charakterystycznych czapkach, na których zmieściłby się samolot) oraz jeżdżące po ulicach furgonetki z napisem „ljudi”. Oczywiście wiedzieliśmy,  że w pobliżu jest słynne Borne Sulinowo: zamknięte ruskie miasto z zaopatrzeniem w sklepach, o którym opowiadano legendy. W rzeczywistości nic takiego tam nie było, może trochę więcej słodyczy, które wydelegowane „lotniskowce” przynosiły na szkolne uroczystości w wielkich tytkach z gazety. Notabene, militarna historia tego miejsca sięga czasów przedradzieckich – wcześniej istniał tu niemiecki garnizon Gross Born.

Dzisiaj Borne Sulinowo nie stanowi żadnej tajemnicy. Pokoszarowe, betonowe miasto z dużą ilością zieleni, otoczone tysiącami hektarów lasów. Wczoraj wybrałem się w tamte strony, odwiedzając dawny poligon obficie porośnięty przez wrzosy. Najcenniejsze miejsca objęte są rezerwatem przyrody Diabelskie Pustacie, choć akurat o tej porze roku nie ma tu mowy o żadnych pustaciach (pełno grzybiarzy).

Zajrzałem też na radziecki cmentarz, znany z pomnika z ręką trzymającą pepeszę. Nekropolia powstała tuż po II wojnie światowej i funkcjonowała aż do 1992 r. Co ciekawe, chowano tu głównie osoby zmarłe już po wojnie – większość nagrobków pochodzi z lat 1945–1967. Studiowanie dat może wiele powiedzieć o jakości życia w garnizonie: spoczywa tu wielu dwudziestoletnich żołnierzy, choć działania wojenne w chwili ich śmierci były już dawno zakończone. Jeszcze większe wrażenie budzą nagrobki z lakonicznym napisem „nieizwiestnyj”. To dezerterzy, którzy uciekali z koszar z bronią w ręku. W ciągu kilkudziesięciu lat zbiegło w ten sposób około 50 żołnierzy i niemal dla wszystkich ucieczka kończyła się w ten sam sposób: obławą i zastrzeleniem (ewentualnie samobójstwem, jeśli ktoś nie wytrzymał psychicznie). Cierpiała też ludność cywilna: jeden z oszalałych żołnierzy usadowił się z karabinem przy szosie Szczecinek–Czaplinek i pruł do przejeżdżających pojazdów. Sama pepesza – przeniesiona tu z centrum Bornego – upamiętnia niejakiego Iwana Poddubnego (1926–1946), plutonowego, który wdarł się do sąsiedniej wioski Krągi i urządził tam strzelaninę, zabijając kilkanaście osób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.