Kategorie
Aktualności

Snajper w marszrutce

Góry Armenii

Jak się robi zdjęcia krajobrazowe? Najlepiej w skupieniu, nieśpiesznie ustawiając kadr z aparatem na statywie. Mniej więcej tak jak hipopotam układał patyczki w jednym z odcinków „Wilka i Zająca”, żeby rzucić w nie jeszcze jednym patyczkiem (wilk mu je co chwilę rozdeptywał). Czasami jednak się nie da. Ani tak, ani nawet spokojnie z ręki, z mentalnym ustawieniem swojego środka ciężkości w okolicach pięt.

Z Tbilisi do Erewania jechałem marszrutką, czyli Fordem Transitem robiącym za autobus. Marszrutki są królami dróg Zakaukazia: kursują niemal do każdej zapadłej wiochy, na najbardziej popularnych trasach co kilka minut. Kierowcy jeżdżą po kaukasku, traktując szosę jak tor Formuły 1, a pasażerów – jak worki z ziemniakami. Tym razem też tak było. Już na terenie Armenii wjeżdżaliśmy na przełęcz Spitak, a na góry z tyłu padało kapitalne światło zachodzącego słońca. Nawet mi do głowy nie przyszło wyjęcie aparatu: na pewno bym go rozwalił o dach albo o szybę. Tymczasem co serpentyna to większa wysokość i lepszy widok. A może jednak wyjąć? Przed przełęczą nie zdzierżyłem: wyciągnąłem aparat, ustawiłem w tryb minimalizujący poruszenie zdjęcia (mam taki zaprogramowany na pokrętle), odczekałem aż marszrutka zwolni przed serpentyną, usiadłem na kolana dziewczynie siedzącej przy oknie z prawej (no prawie na kolana…) i ognia! Na wszystko miałem może z pięć sekund.

Kiedy później przeglądałem zdjęcia, okazało się, że żaden kadr nie jest poruszony i że będą z nich ludzie. Powyżej jedno ze zdjęć. Normalnie pewnie bym dodał trochę pierwszego planu, żeby droga nie wychodziła znikąd. Ale i tak jest nieźle – przynajmniej jak na strzał z marszrutki 🙂

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.