Kategorie
Aktualności

Klasyk z kupy gnoju

Właśnie wróciłem z Tatr Słowackich, za którymi byłem już dość mocno stęskniony. Oprócz ładowania akumulatorów na górskich szlakach pojechałem też kawałek dalej, zrobić zdjęcie, na które już od dawna miałem chrapkę.To klasyczna panorama ruin Spiskiego Zamku (Spišský hrad) z wieżami katedry Spiskiej Kapituły na pierwszym planie. Temat popularny i znany z folderów, więc jego realizacja nie powinna nastręczać większych problemów. Raz już się do niego przymierzałem, ale pogoda była wtedy tak beznadziejna, że dałem sobie spokój z szukaniem punktów widokowych.

            Tym razem wyglądało to bardziej obiecująco. Zatrzymałem samochód przy katedrze i wspiąłem się na przeciwlegle wzgórze. Kompleks sakralny prezentował się stąd rewelacyjnie, ale o zamku nie było mowy – zasłaniał go jeden z budynków. Poszedłem wyżej, aż do miejsca, w którym ruiny wreszcie wyłoniły się zza jego dachu. Zdjęcia jednak nie zrobiłem – tym razem w drogę weszły mi kable linii elektrycznej, efektownie przecinające ruiny w poprzek. Mogłem pójść jeszcze dalej, ale nie miało to sensu – całą scenę zasłaniał tam zagajnik.

            Zafrasowany wsiadłem do samochodu i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Na wysokości katedry odbijał wąski asfalt, meandrujący dalej między polami. Po trzech zakrętach w lusterku wstecznym zobaczyłem z grubsza to, o co mi chodziło. Zjechałem w śródpolną dróżkę i wyskoczyłem z samochodu z aparatem w garści, szykując się na strzał dnia. Strzał jednak nie nastąpił: na polu rosła kukurydza, mniej więcej mojego wzrostu. Jak nietrudno się domyślić, uniemożliwiała sensowne kadrowanie, tym bardziej, że chciałem użyć statywu. Trochę już podirytowany ruszyłem dalej ścieżką w pole, szukając jakiegoś wyniesionego miejsca. Znalazłem tylko jedno – dużą kupę gnoju, ponętnie wilgotnego po niedawnych deszczach. Zanim pomyślałem o konsekwencjach, byłem już na szczycie (lepiej zgrzeszyć i żałować…). Podłoże było, powiedzmy, rozchwiane, więc statyw odpadał – pozostała tylko wersja „Old Surehand”. Kolebiąc się na prawo i lewo wykonałem kilka ujęć i wróciłem do samochodu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Efekt widoczny jest na zdjęciu: nie było może jakiegoś spektakularnego światła, ale popołudniowe słońce zrobiło swoje, a w takich warunkach i tak nie rozstawiłbym trójnogu o złotej godzinie. Może powinienem tu przyjechać zimą, kiedy gnój zamarznie?

7 odpowiedzi na “Klasyk z kupy gnoju”

W Maroku widziałem francuską rodzinę, która też miała coś takiego na dachu samochodu, a na tym namiot. W sam raz na węże i naciągaczy 😉

“Ładowanie akumulatorów na górskich szlakach”?! Hmm… Ja bym to trochę inaczej nazwała… Zdjęcie ci wyszło ładne,ale dobrze,że nie widziałam,jak je robiłeś. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.