Nie miałem dotąd do czynienia z fotografią studyjną, ale kiedyś trzeba zacząć. Tylko jak, skoro nawet nie mam lampy błyskowej (nie licząc wbudowanych w aparaty)? Poradziłem sobie za pomocą zwykłych lamp z dość mocnymi żarówkami i jasnego obiektywu. Na główną lampę narzuciłem rycerski płaszcz mojego syna, dzięki czemu uzyskałem cieplejsze kolory. Na szczęście nie było problemu z modelami – moje szanowne latorośle chętnie ustawiły się przed aparatem. Na pierwszy ogień poszła córka. Ma lat naście, jest więc w najbardziej „wymagającym” wieku (znaczy, ma największe wymagania względem swojego wyglądu). Zrobiłem kilkanaście ujęć, niektóre całkiem nieźle wyszły, choć obawiam się, że głównie dzięki naturalnej urodzie modelki niż moim staraniom (a może wbrew moim staraniom). Z synem poszło z jednej strony łatwiej (nie jeżył się na złe ujęcia), a z drugiej – trudniej (był znacznie mniej cierpliwy podczas pozowania). Potem przyszedł czas wywoływania. Przy krajobrazach już mniej więcej wiem jakie posunięcie przyniesie pożądany efekt. Tutaj błądziłem po omacku, choć na szczęście nie miałem daleko – starałem się najwięcej uzyskać już na etapie fotografowania.
Dwa zdjęcia z powyższej sesji obok. Proszę o konstruktywne komentarze, najlepiej pełne zachwytu 🙂
21 odpowiedzi na “Na głębokich wodach”
“choć obawiam się, że głównie dzięki naturalnej urodzie modelki niż moim staraniom”
C O, jeśli nawet, to na pewno tutaj tego nie widać :\
Mam nadzieję, że to rzeczywiście “deformacja spowodowana złym światłem”,
rzeczywiście, w tym świetle wyglądam OKROPNIE :O
bardzo ładne zdjęcia i dzieci, proponuję nie rezygnować
Dziękuję Nifana:-)
Ja się nie boję, synek bardziej zbliżony do Ciebie. Ale nurtuje mnie ten płaszcz rycerski na lampie, był bardzo czerwony? Oczy chyba wyszły trochę za “ciepłe”:)
No dobra, po tylu opiniach… Rezygnuję… Tylko jeszcze nie wiem z czego. Czy ze studyjnej fotografii czy z rycerskiego płaszcza 😉
łaaaauułł!
chociaż kolory…sam nie wiem 😉
Na razie wszyscy na mnie krzyczą odnośnie kolorów…
Ja się nie boję.
Zdecydowanie nie podoba mi się oświetlanie twarzy czerwonym światłem!
Poza tym cienie są bardzo niekorzystne i obiektyw był za blisko fotografowanych twarzy. Totalna deformacja.
Mam nadzieję, że to jednak tylko żart z Twojej strony…
Raczej mniejsze zło. Jakby był dalej to byłoby widać tło, czyli bałagan w pokoju.
Żadnego bałaganu nie byłoby widać, bo zastosowałbyś dłuższą ogniskową. Kadr byłby mniej-więcej ten sam, tylko odległość większa, a w związku z tym deformacje też mniejsze. Do tego typu portretów samej twarzy polecam ogniskową co najmniej 85 mm na pełnej klatce.
To była 50-tka na APS-C czyli mniej więcej to samo.
Nie to samo. 85/1.8 na pełnej klatce nie pozwoli Ci podejść bliżej niż na 1,2 m, bo bliżej nie ostrzy, a 50-tki pozwalają fotografować z 45 cm. Co nie znaczy, że należy z tej odległości robić portrety.
Tak blisko nie byłem. Chociaż starałem się w miarę podejść żeby mieć małą głębię ostrości.
Dłuższa ogniskowa przy tej samej przysłonie da Ci mniejszą głębię ostrości nawet, jak będziesz stał trochę dalej.
A jak jesteś fanem małej GO, to Canon ma 85/1,2 i 135/2 🙂
Wszystko to wiem, ale akurat nie miałem na podorędziu dłuższej ogniskowej. Jestem fanem robienia zdjęć tym co mam 😉
Sławek: strasznie czerwony zafarb Ci wyszedł, niedoświetlone oczy zwłaszcza u chłopaka (skóra zdarta z Ciebie swoją drogą:))
Bo miało być ciepłe. Czerwonego i tak sporo zdjąłem.
ja się nie wypowiem bo się boję 😉
?
No latorośli to Ty się nie wyprzesz 😉 nie wypowiadam się bo z fotografią studyjną znamy się mało 🙂
A które “podobniejsze”? 🙂