Lizbona to tramwaje, fado, górki, miradouros i tak dalej. Miasto ma też jednak inne oblicza, z którymi w ogóle nie kojarzy się w powszechnej świadomości. Jednym z nich jest sztuka uliczna, znana bardziej pod angielską nazwą street art (albo urban art albo guerrilla art – ten drugi termin jest szczególnie smaczny, jeśli weźmie się pod uwagę, w jakich warunkach tworzono wiele prac). Określenie narodziło się w latach 80. minionego stulecia dla odróżnienia działalności artystycznej od zwykłego wandalizmu (choć niekiedy ta granica bywa płynna). Dzieła street artu powstawały na terenach industrialnych albo na robotniczych przedmieściach i w większości miast właśnie tam je można znaleźć. W Lizbonie jest inaczej: obrazy, rysunki i różne formy graficzne zdobią (albo szpecą – jak kto woli) budynki w samym centrum: nie trzeba ich daleko szukać. Nie wszystkie są dziełem „partyzantów”. W latach 2008 i 2010 miasto zainicjowało dwa projekty mające na celu ożywienie co bardziej zapuszczonych ulic i budynków, m.in. w dzielnicy Bairro Alto. W ramach drugiego z nich, CRONO, zaproszono tu najwybitniejszych przedstawicieli street artu z całego świata. Wiele z powstałych wówczas prac już nie istnieje, ale te, które pozostały, nadal robią wrażenie.
Jednym z najlepszych miejsc do podziwiania lizbońskiej „sztuki partyzanckiej” jest Galeria de Arte Urbana, powstała kilka lat temu w bocznej uliczce przy tramwaju-windzie Elevador da Glória:
Same wagoniki Elevadora też zostały pomalowane, ale chyba przez nieco mniej utalentowanych artystów:
Graffiti na innym tramwaju-windzie, słynnym Elevador da Bica, to już zdecydowanie nie „arte”, ale zaznaczanie terytorium:
Na smaczne kąski można za to trafić w najstarszych dzielnicach, Alfama i Mouraria:
A nawet na stacji metra: