Za nami pierwsza fotowyprawa do Portugalii. Odwiedziliśmy Lizbonę, polując na żółte tramwaje i uwieczniając najciekawsze budowle w najlepszym oświetleniu. Byliśmy w Sintrze – mieście w tropikalnym ogrodzie. Dwa razy podziwialiśmy zachód słońca nad Atlantykiem. Szwendaliśmy się po białych zaułkach eleganckiego Óbidos i zdobyliśmy (dwukrotnie) kamienne Monsanto. Nie zabrakło też słynnych manuelińskich klasztorów.
Pogoda była dynamiczna, grupa świetna, a światło sprzyjało. I o to chodzi 🙂
Powyżej wioska Azenhas do Mar, przycupnięta na wysokiej skale spadającej prosto do Atlantyku. Poniżej pociąg-widmo na futurystycznym dworcu Oriente w Lizbonie. To dzieło Santiago Calatravy powstało przy okazji Światowej Wystawy w 1998 r.
Portugalia jest na tyle ciekawa fotograficznie, że jeszcze tu wrócimy. Po głowie już mi chodzi pomysł plenerów w zupełnie innych miejscach…
2 odpowiedzi na “Dom zachodzącego słońca”
Bardzo ładnie. Zupełnie nie jak Portugalia 😉
A Portugalia to nieładna?