Od kilku dni podróżuję po Gruzji. Zacząłem od Tbilisi, gdzie nie sposób przejść przez ulicę w miejscach do tego nie przeznaczonych (taki ruch). Miasto leży na wzgórzach i na jedno można wjechać właśnie otwartą kolejką linową. Super przeżycie szczególnie po zmroku (kursuje do północy), kiedy całe Tbilisi migocze jak dogasające ognisko spod zmrużonych powiek. Innego typu przeżycia zapewnia wyjazd z miasta wypożyczonym samochodem (szybko może przybyć siwych włosów). Za to dalej już jakoś idzie, z wyjątkiem koszmarnie zatłoczonych głównych tras.
Uznałem że na kiepskie drogi potrzeba będzie czegoś specjalnego i wynająłem irańską furę o nazwie Samand. Rewelacyjna limuzyna na bazie Peugeota 405. Jak dotąd sprawdziłem go na Gruzińskiej Drodze Wojennej (kręta szosa przez Kaukaz), nowej autostradzie do Gori (polecam muzeum Stalina na Placu Stalina) i szosie dla samobójców do Kutaisi. Teraz jestem w Ureki nad Morzem Czarnym. Są tu unikatowe magnetyczne plaże, na których kurowali się kosmonauci Sojuza po lotach. Zrobiłem sobie sesję foto z dłuuugimi czasami naświetlania morza (próba nowego filtra szarego), a potem pani z hotelu mi powiedziała żeby na plażę nie zabierać żadnego sprzętu elektronicznego, bo można się już potem z nim pożegnać. Ponoć awaria ujawnia się po kilku dniach. Padażdjom, pasmotrim! Do następnego wifi 🙂
Kategorie
9 odpowiedzi na “Gamardżoba!”
Mam nadzieję, że pokażesz nam te nocne zdjęcia górskie i morskie.
Jak wrócę w jednym kawałku 🙂
Więc wyślij zdjęcia mailem ;P
Na wypadek gdybyś nie wrócił 😉
Dobra! Wróć i pokaż 🙂
a to dlaczego nie zabierać sprzętu na plażę?
Podobno ten plażowy magnetyzm źle działa. Może to zabobony ale jeden przycisk zaczął mi dziś szwankować. Może dlatego że to nie Nikon;-)
Chcesz sprawdzić, jak działa magnes na kartę pamięci z Twoimi ulubionymi zdjęciami? 😉
znaczy się magnetyczne w znaczeniu magnetytu? Bo ja odczytałam magnetyczne w znaczeniu przyciągające 😀
To też…