Czasami wieczorem pokonuję lenia i wsiadam na rower, żeby zrobić rekord okrążenia po lesie, który zaczyna się prawie za moim płotem. Ostatnio z rekordu nic nie wyszło, bo ktoś rzucił drzewo w poprzek drogi (zapewne w ramach godnej pochwały profilaktyki antyquadowej). Za to po drugiej stronie lasu zalało mnie światło słońca, które tuż nad horyzontem wyszło zza całodniowej chmury. Idealne do zdjęć, tylko co tu fotografować w poprzemysłowym bałaganie? Pokręciłem się po zarośniętym betonowym placyku i mój wzrok padł na malowniczą kupę gruzu z kępą maków na szczycie. Za nią był oświetlony brzeg lasu i powtarzająca jego kształt tęcza. Ten widok przeważył. Co sił w pedałach ruszyłem po aparat (teraz chyba był rekord), po czym uwieczniłem wyżej opisany widok:
Chwilę później światło zaczęło raptownie słabnąć:
Po kolejnej chwili nie było tu już nic do roboty, więc podjechałem do pobliskiego stawku. Takie tam nędzne bajoro z napisem „zakaz kąpieli”. Nigdy nawet nie pomyślałem, żeby pokazać je mojemu aparatowi. Słońce już zaszło, a całodniowa chmura sterczała na swoim miejscu. Ale by było, gdyby podświetliło ją od dołu…
No i po chwili było. Niebo i nędzny stawek (nie mylić z nędznym Sławkiem) nabrały czarodziejskich barw:
Następnym razem przyjadę tu ze statywem 😀
8 odpowiedzi na “Stawek za lasem”
Dobrze, że aparat miałeś gotowy do porwania 🙂 Tęcza niestety znika błyskawicznie
Ta akurat była widoczna przez dobre pół godziny.
A jak byś został jeszcze chwilę, to była trzecia noc pełni i dopiero zrobiła się bajka.
To było kilka dni temu, jeszcze nie było pełni.
Ehh… Czy ja Ci już mówiłem że fajnie masz na tych nizinach?? Pola, lasy, jeziora, horyzont nisko, słońce zachodzące nisko, czerwone niebo… 🙂
Kury, kaczki, drób… 😀
eehhhh … a ja nie złapałam nigdy tęczy 🙁
A ja burzy. Musimy wybrać się razem na sesję tęczowo-burzową 😉