Kategorie
Aktualności

Przerwa w zwiedzaniu (oby jak najkrótsza)

01_Damaszek_meczet Sajjidy Zajnab

Jeszcze całkiem niedawno podróż do Syrii była łatwa, tania i przyjemna. Łatwa bo niedaleko – wystarczyło wsiąść w wesoły autobus Katowice–Stambuł (70% przemytników, 30% turystów), żeby po dwóch dobach znaleźć się na przedprożu Orientu. Potem wsiadało się w nocno-dzienny autobus na południowy wschód, który po jakichś 20 godzinach dojeżdżał do Aleppo. Tania bo Syria była tania – jedzenie i podróżowanie za grosze, hotel za 3 dolary to standard, a na dachu za jeszcze mniej („- A deszcz nie spadnie?”, „- Spadnie, w październiku.”). Przyjemna, bo Syryjczycy to bardzo gościnni ludzie: człowiek przez cały dzień chodził opity herbatą i trudno się było opędzić od kolejnych zaproszeń na drinka.

Tak było, ale już nie jest. Wszyscy wiemy co się dzieje w Syrii. Istnieje mechanizm obronny w naszej psychice, który pomniejsza rangę konfliktów zbrojnych albo innych tragedii oglądanych w telewizji. Bo trudno myśleć o tym, że ta kupa ruin, która pozostała z Aleppo albo Hamy to nie tylko wojskowy poligon, ale przede wszystkim czyjś dom. Na przykład takich dziewczynek, sfotografowanych w drodze ze szkoły w Hamie:

02_Hama_dzieci

Hama to dobry przykład. Zawsze niepokorna wobec władz i zawsze pierwsza obrywała kiedy zaczynały się jakieś rozruchy. A to takie fajne miasto. Kiedy w porze modłów głośniki na minaretach rozbrzmiewały głosami imamów, można się tu było poczuć jak w wielkim ulu. Hama słynęła z norii, czyli drewnianych kół do transportowania wody:

03_Hama_noria

Stała tu największa noria na świecie – nie mam pojęcia czy przetrwała do dzisiaj. Równie zabytkowe były tutejsze taksówki, ale pewnie też już ich nie ma:

04_Hama_taksówkiO ile można wierzyć przekazom, trochę lepiej miewa się Damaszek, choć nie dalej jak wczoraj ucierpiał w kolejnym ostrzale rakietowym. Stara część metropolii, w której życie toczyło się tak jak przed wiekami, była jedną z największych atrakcji turystycznych całej Syrii:

05_Damaszek_scenka-na-starym-mieścieA największą była Palmira – starożytne miasto na pustyni, z surrealistycznie wyglądającymi rzędami kolumnad pośrodku niczego. I z Beduinami obozującymi w sąsiedztwie współczesnego miasta:

06_Palmira_beduinkaDzisiaj te wszystkie miejsca są dla nas niedostępne. Chcę wierzyć, że tylko czasowo – nie tylko ze względu na siebie, ale przede wszystkim na samych Syryjczyków, których tysiące utrzymywały się z obsługi ruchu turystycznego. Konflikty były i będą zawsze. Kiedy byłem mały, w Kambodży szalał Pol Pot, a w Nikaragui sandiniści żarli się z contras. Dwie dekady później przebijałem się przez zielony gąszcz na nikaraguańskim wulkanie, a dzisiaj do Kambodży jeździ co drugie biuro podróży. Takiego scenariusza z całego serca życzę też Syrii (mam na myśli biura podróży, bo wulkanów tam nie ma).

Kategorie
Aktualności

Dziadzia ma się dobrze

Old Man of Storr 01

Dzień Dziadka już minął, ale i tak napiszę o pewnym wiekowym dżentelmenie. Old Man of Storr to jedna z pejzażowych ikon Szkocji. Odwiedzając wyspę Skye nie sposób go nie odwiedzić. Charakterystycznie pochyloną sylwetkę skalnego ostańca można zobaczyć w portfolio każdego szanującego się brytyjskiego fotografa krajobrazowego, niekiedy z dołączonym opisem trudów dostania się w to miejsce. Starzec ze Storr cieszy się takim prestiżem, że kiedy kilka lat temu pisałem dla pewnego skandynawskiego wydawnictwa encyklopedię geograficzną świata, otrzymał w niej całostronicowe hasło, na równi z Paryżem, Serengeti, czy Machu Picchu.

Gdy zatrzymałem samochód na parkingu, wciąż miałem w głowie bohaterskie opisy lokalnych pejzażystów, toteż trochę zdziwił mnie widok skał zwieszających się prawie nad drogą. To była jednak iluzja spowodowana krystalicznym powietrzem (na takiej samej zasadzie himalajskie szczyty odległe o 100 km wydają się być w zasięgu kilku godzin marszu). Samo podejście było wygodne, ale upierdliwie długie, a pod koniec pojawiły się wszechobecne w Szkocji błotka. Trudy (bohaterskiego 🙂 ) przedzierania się zrekompensowało światło. Chmura zasłoniła słońce i zadziałała jak wielka „miękka skrzynka” (softboks znaczy się):

Old Man of Storr 02

Pozostało tylko poczekać aż słońce przebije się przez dziurę w chmurze i rzuci kilka morderczych refleksów. Oczywiście mogło tego w ogóle nie zrobić, ale na szczęście zdążyło zanim zamarzłem. Efekt widoczny jest na zdjęciu otwierającym wpis. Miałem szczęście, nie da się ukryć – potem już nie zaświeciło ani razu. W myślach przepraszając się z brytyjskimi fotografami (w deszczu faktycznie może tu być nieciekawie) zszedłem na parking.

Uwaga dla osób, które planują odwiedzić kiedyś Skye, a nie chcą lub z jakichś powodów nie mogą chodzić po górach. Dobrym miejscem do fotografowania Old Man of Storr są okolice jeziorka kawałek na północ od skały:

Old Man of Storr 03

Powyższe zdjęcie zrobiłem innego dnia, stojąc kilka kroków od szosy. Mam zamiar tu jeszcze wrócić (może nawet niedługo) i poczekać na lepsze światło…

Kategorie
Aktualności

Polska, Peru, USA…

USA Peru

… i nie tylko. W 2014 r. ukazało się kilka przewodników, w powstaniu których miałem przyjemność maczać palce. Wiosną Pascal wydał praktyczny przewodnik Peru & Boliwia (napisany przeze mnie w jakichś 95%), a pod koniec roku – praktyczny przewodnik USA (moim dziełem są tereny od Chicago do Nowego Orleanu i trochę w bok). Okładki obu powyżej.

Przy okazji wyszły mutacje tych przewodników w serii „Gold”. Są mniejsze, trochę okrojone z informacji praktycznych, ale za to z dużą ilością zdjęć (tylko kilka moich – na więcej wydawnictwa nie było stać 🙁 ).

Peru Gold

USA Gold

A pod koniec roku ukazała się książka poświęcona ciekawym miejscom naszego kraju, który w urodzie nie ustępuje ani Peru, ani USA:

Poland s Own

Wydał ją PWN na zlecenie prywatnej firmy, dlatego nie zobaczymy jej w publicznym obiegu. Tu też pojawiło się kilka moich zdjęć, a jedno z nich przedstawia kamienną świątynię wykonaną latem przez mojego syna na szczycie Równicy 🙂

Kategorie
Aktualności

Śladami Rosynanta

Consuegra 01

… i oczywiście Rycerza Smętnego Oblicza, który go dosiadał. Zwykle nie odwiedzam miejsc związanych z dziełami literackimi (nawet jeśli te dzieła robią na mnie wrażenie), chyba że mam ku temu powody. Dobrym powodem do wcielenia się w rolę tropiciela śladów Don Kichota są wzgórza z wiatrakami, wyrastające między Madrytem a Andaluzją. Oczywiście nie miałem zamiaru kruszyć o nie kopii, ani nawet statywu – na ogół nie wyzywam na pojedynek zawodników kilkanaście razy większych ode mnie, poza tym wiatraki miały liczebną przewagę 😉

Nie miały jednak nic przeciwko temu, żeby zrobić im kilka zdjęć:

Consuegra 03

Może nawet im się podobało – w końcu kto nie chciałby pozować na tle tak wybarwionego nieba:

Consuegra 02

Kiedy zrobiło się już prawie zupełnie ciemno, przyszła pora na zabawę z długimi czasami ekspozycji:

Consuegra 04

Rzędy wiatraków na wzgórzach to kwintesencja hiszpańskiego krajobrazu. Mocne kształty, dalekie panoramy – sama radość. Coś mi się wydaje, że jeszcze tam wrócę…

Kategorie
Aktualności

Jordania w galerii

okfoto tekst

Sukcesywnie uzupełniam dział „Galeria”. Tym razem padło na Jordanię: jest trochę Petry, trochę Wadi Rum, trochę portretów, trochę zdjęć nocnych i jeden jaszczur – dla każdego coś miłego 🙂 Zapraszam do oglądania tutaj.

Kategorie
Aktualności

Rok w drodze

001_Andaluzja

Długie zimowe wieczory sprzyjają wspominkom. Ciepłe kapcie, kominek i whisky (tak naprawdę rozgrzana klawiatura i grzane piwo) – i można jeszcze raz wrócić na trasę 🙂 A jest dokąd wracać.

Pierwszy wyjazd w 2014 r. był niedaleki – do Rogalina i Kórnika na plener fotograficzny. Światło wśród słynnych dębów dopisało, w Kórniku zresztą też, choć tu akurat nie było aż tak istotne, bo fotografowaliśmy głównie wnętrza:

01_Kórnik_zamekNotabene, może niedługo zorganizujemy podobną imprezę, z fotograficzną niespodzianką…

W kwietniu pojechałem służbowo do USA, gdzie – już niezupełnie służbowo – wpakowałem się samochodem w piachy Monument Valley. A potem (jak widać) ponuro zastanawiałem się jak się stamtąd wydostać:

Na szczęście jakoś się udało. Przed kluczową górką wykonałem niezwykle skomplikowany manewr kick-down, co z grubsza można przetłumaczyć jako „gaz w podłogę” 😉

02_USAPo powrocie kolejny plener foto – tym razem w Górach Stołowych (które niedawno cały świat poznał dzięki Opowieściom z Narnii). Jako że był to maj, ze Szczelińca pięknie prezentowały się pola rzepaku:

03_Góry-StołowePotem przyszedł czas na fotowyprawę do Transylwanii. Drakuli nie spotkaliśmy, ale i tak zabawa była przednia, a światło dopisywało. Jeden ze wschodów słońca zastał nas na górce nad średniowieczną Sighisoarą:

04_TransylwaniaNiecały miesiąc później kolejna fotowyprawa – w Dolomity i do Wenecji, gdzie próbowaliśmy ogarnąć chaos Placu św. Marka:

05_WenecjaW tym roku powtórka – z przyjemnością wrócę w te piękne miejsca, bo czeka tam na mnie jeszcze wiele kadrów.

W lipcu zrobiliśmy sobie rodzinny wyjazd do Golubia-Dobrzynia i okolic, fotografując m.in. znany z turniejów rycerskich zamek:

06_Golub-DobrzyńWypad krótki, ale wyjątkowo udany dzięki wspaniałemu towarzystwu. Szczególnie miło zapamiętałem nocne świętowanie po zwycięstwie Argentyny z Holandią w półfinale MŚ 🙂

Równie miła była sierpniowa wyprawa w Beskid Śląski, z bazą u Arka, dobrze znanego w światku fotografów krajobrazu. Tematów fotograficznych jest tam bez liku, na przykład taki:

07_Beskid-ŚląskiA potem zaczęła się jesień. A jesień to zwykle wyjazd za wyjazdem. Na pierwszy ogień poszła Toskania, gdzie trafiliśmy na pogodę, jakiej nie pamiętają najstarsi zjadacze spaghetti. Ulewne deszcze przeplatane z przejaśnieniami stwarzały rewelacyjne możliwości fotograficzne. Zdarzały się też klasyczne, spokojne i sielankowe zachody słońca:

08_ToskaniaTydzień przerwy i wypad do Hiszpanii, gdzie na światło też nie mogłem narzekać, szczególnie w zniewalającej urodą Andaluzji:

09_AndaluzjaFotowyprawa do Andaluzji w planach. Kto pojedzie, będzie miał gwarancję udanych kadrów, bo dobre światło jest tam zawsze.

Po iberyjskich upałach przyszła pora na alpejskie ochłodzenie. Druga fotowyprawa w Dachstein i do Salzburga miała dramatyczny przebieg – w połowie nastąpił atak zimy. Zanim przyszła, można było komponować kadry z jesiennych pniaków:

10_Vordere-GosauseeGdzie można uciec przed zimą? Na przykład do Jordanii. A już w szczególności nad Morze Martwe, gdzie zawsze jest ciepło:

11_Morze-MartwePo wygrzaniu się na Bliskim Wschodzie powędrowałem do grudniowej Wielkiej Brytanii. Szczególnie zimno było na legendarnej wyspie Skye. A zimno plus ładna pogoda równa się krystaliczne światło:

12_SkyeI na tym skończył się rok wyjazdów. A ponieważ zbliża się Sylwester i Nowy Rok, życzę wszystkim spełnienia marzeń, nie tylko podróżniczo-fotograficznych 🙂

Kategorie
Aktualności

Od góry Nebo do Wadi Rum

01

Minął ponad miesiąc od naszej pierwszej bliskowschodniej fotowyprawy. Miło wrócić myślami do bajecznych kolorów i zniewalających pejzaży pięknej Jordanii (to jeden z plusów bycia fotografem – wyjazdy nie kończą się dla nas kiedy wracamy do domu: zgrywając, obrabiając, pokazując znajomym zdjęcia nadal jesteśmy na fotowyprawie i przeżywamy wszystko od nowa).

Fotograficzną akcję zaczęliśmy na górze Nebo, na której biblijny Mojżesz dokonał żywota.

Początek był dość, hmm… kontrowersyjny. Wiatr na szczycie prawie przewracał autobus, a wyjście na zewnątrz stanowiło akt heroizmu. Na szczęście w okolicach świtu trochę zelżał (albo tak sobie wmawialiśmy) i w co bardziej osłoniętych miejscach można było nawet rozstawić statyw. I całe szczęście, bo pierwsze promienie słońca wspaniale oświetliły izraelski brzeg Morza Martwego:

02

Nad samym „morzem” już nie wiało i temperatury były bardziej przyjazne (zawsze jest tu o kilkanaście stopni cieplej niż w Ammanie). Z przyjemnością zrobiliśmy sobie fotostop u wylotu kanionu Mudżib:

03

Po nasyceniu oczu widokami i kart pamięci zdjęciami wypiliśmy obowiązkową herbatkę i ruszyliśmy dalej, do rezerwatu przyrody Dana. To największy obszar chroniony w Jordanii. Żyją tu różne niebezpieczne zwierzęta:

04 2

Oddalenie od cywilizacji sprawia, że nie ma zanieczyszczenia świetlnego i można się pokusić o nocne fotografowanie bez obawy, że wyjdzie nam pomarańczowe niebo (jasny pierwszy plan to sprawka Łysego):

04 3

Następnego dnia dotarliśmy do Petry. To jeden z siedmiu nowych cudów świata, na równi z takimi tuzami jak Machu Picchu i Wielki Mur Chiński. Widok różowego Skarbca wyłaniającego się spomiędzy skał dobrze jest znany podróżnikom i fanom Indiany Jonesa:

05

Petra to także żyjący tu ludzie, którzy mają uciechę z turystów zostawiających u nich pieniądze, a turyści mają uciechę robiąc im zdjęcia. Panowie fotografowali panów…

06

A panie – panie (oczywiście inne konfiguracje też się zdarzały 🙂 ):

07

Petra jest magiczna o każdej porze, ale najbardziej po zmroku. Prawdziwym hitem było nocne przejście wąwozem Siq, oświetlonym setkami świeczek w papierowych torebkach:

08

Celem był ponownie Skarbiec (który niedawno okazał się być grobowcem). Raz na kilka dni odbywa się tu przedstawienie typu światło-dźwięk. Plac przed Skarbcem oświetlany jest takimi samymi świeczkami jak wąwóz, a skalne ściany odbijają dźwięki rzewnych melodii (i nagrane głosy baranów). Wrażenia niezapomniane:

09

Drugim hitem Jordanii jest Wadi Rum – jedyna w swoim rodzaju pustynia piaszczysto-skalista:

10

Miejsce to upodobali sobie miłośnicy pięknych widoków, wspinacze, a także – jako pierwszy – Lawrence z Arabii, który prawie sto lat temu przyczynił się do wypędzenia stąd Turków. I oczywiście fotografowie z Lechistanu, którym niestraszne były wertepy pokonywane w podskakujących Land Cruiserach, tumany kurzu wzbudzane przez powyższe oraz dość szokujące różnice temperatur. Niektórzy dla idealnych kadrów potrafili nawet wspinać się na pionowe skały:

11

Tradycyjnie popularnością cieszyły się czworonogi. Pęknięta opona w jednym z samochodów stała się świetnym pretekstem do polowania na wielbłądy:

12

Z kozami było łatwiej, bo same przyszły. Pewnie lubią być fotografowane:

13

Wadi Rum było najdalej na południe wysuniętym miejscem na trasie. Wracając do Ammanu zajrzeliśmy jeszcze do zamku Karak, zbudowanego przez krzyżowców i zdobytego przez wojska Saladyna po oblężeniu, które trwało… osiem miesięcy:

14

Na koniec wróciliśmy nad Morze Martwe. Tu grupa podzieliła się: jedni zażywali kąpieli, inni zasadzili się na zachód słońca, a jeszcze innym udało się połączyć przyjemne z… przyjemnym. I o to chodzi 🙂

15

W Jordanii byliśmy pierwszy raz, ale pewnie nie ostatni. Jest zbyt piękna i zbyt przyjazna, żeby tak ją zostawić…

Kategorie
Aktualności

Między Angkorem a Marrakeszem

1

Grudzień to dobry miesiąc do podsumowań i planów. Na podsumowania czas jeszcze przyjdzie, teraz skupmy się na planach. Wszystko wskazuje na to, ze 2015 r. będzie równie gorącym sezonem fotowypraw, jak rok, który właśnie mija.

Zaczniemy od wysokiego C, a właściwie wysokiego K: w lutym ruszamy do Kambodży, fotografować słynne świątynie Angkoru:

k10

Będziemy tam trzy dni – bite trzy dni komfortowego fotografowania, z kilkugodzinnymi sesjami w każdym miejscu, bez biegania za pędząca grupą, jak to często bywa. Znajdziemy też czas na sesję portretową pięknych Kambodżanek w pięknych strojach, eksplorację pływających wiosek, bambusowego mostu na Mekongu, mangrowych lasów nad Pacyfikiem i wiele innych przyjemności. To będzie wyjazd poświęcony fotografowaniu – dzięki temu będziemy mogli przywieźć stamtąd kadry, o jakich uczestnicy tradycyjnych wycieczek mogą tylko pomarzyć. Zafundujemy też sobie trochę luksusu: hotele będą z tych lepszych, jeździć będziemy własnym busem, a z Bangkoku (tam też będzie sesja!) dolecimy do Siep Reap kulturalnie, samolotem. Ten wyjazd już za prawie dwa miesiące – więcej o nim można poczytać tutaj (można też się zapisać, jeśli jeszcze zostały miejsca).

W czerwcu znowu odwiedzimy Dolomity i Wenecję:

3 Wenecja

Najpiękniejsze góry świata i najpiękniejsze miasto świata – są tacy, którzy tak uważają. Fotografom tych miejsc nie trzeba przedstawiać, a ja już się cieszę na ten wyjazd. Dokładny opis jest tu.

Kolejny raj fotograficzny to Szkocja:

4 Szkocja

Piękne światło, piękne plenery, dynamiczne chmury – tutaj zdjęcia same się robią. Ta fotowyprawa jest jeszcze w planach, a najbardziej prawdopodobny termin to sierpień.

Za to we wrześniu jesteśmy w Gruzji:

5_Kaukaz_grupa Kazbeka

Jesienne kolory Kaukazu potrafią zwalić z nóg, na szczęście pomoże nam się na nich utrzymać wspaniała gruzińska kuchnia. To nie będzie wyjazd dla odchudzających się i to pomimo górskich spacerów (lekkich). Dokładny opis pojawi się na dniach, na tej samej stronie, co Kambodża i Wenecja.

Gdzie w Europie można robić zdjęcia późną jesienią? Na przykład w Andaluzji:

6 Alhambra

Jeszcze ciepło, już ukośne światło, wino, flamenco, Alhambra, białe miasteczka na skałach… Czego chcieć więcej? Andaluzję planujemy na październik.

I pozostał listopad. Tu ścierają się dwie opcje. Pierwsza to powtórka Jordanii, z Wadi Rum i Petrą (i kilkoma modyfikacjami w stosunku do tegorocznego programu):

7 Petra

A druga to nowa fotowyprawa do Maroka:

8-Essaouira_zachód-słońca

Planujemy trasę, której dotąd nie przemierzaliśmy (choć niektóre miejsca powtórzą się na pewno: np. karawana wśród pomarańczowych wydm Ergu Chebbi).

Rok zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Trzeba powoli czyścić obiektywy i opróżniać karty pamięci…

Kategorie
Aktualności

Jak załatwić Indianina

krowa

Prosto, bez żadnej finezji: wleźć do jego wioski, uwalić się centralnie przy ognisku i bezczelnie pyknąć z fajeczki.

Działa, sprawdziłem to organoleptycznie, chociaż w trochę inny sposób: pojechałem w listopadzie do Szkocji (ściślej, do Anglii, z krótkim wypadem do Szkocji). Moim celem było m.in. robienie zdjęć, co zapewne nie brzmi dobrze: UK = deszcz, listopad = deszcz. No i jeszcze ten Deszczowa Twarz – Indianin, który uwielbia towarzyszyć mi podczas plenerów (Czytelnicy starszych wpisów zapewne go pamiętają). Co z tego wyszło? Piękne, północne światło, dramatyczne chmury i ukośne promienie słońca. Warunki wymarzone (ponoć całkiem częste w listopadzie). Dopadłem Indiańca na jego terenie, a on tak zgłupiał, że nie zdążył mnie zlać. No dobra, zrobił to ostatniego dnia, kiedy już sfotografowałem wszystko co chciałem. Krótki wypad, a zrobiłem tyle zdjęć, że pewnie powstanie z tego następna galeria (ale nie za szybko, bo jest trzecia albo czwarta w kolejce… ).

Póki co, dwa szkockie obrazki: włochata krowa szkockiej rasy wyżynnej (wydają tu nawet kalendarze z takimi pięknościami) i zamek Stalker o zachodzie słońca (ponoć kiedyś „zagrał” w Monty Pythonie).

Szkocja_zamek Stalker

Kategorie
Aktualności

Galeria Arizona i Utah

Arches 700

Z lekkim poślizgiem zamieszczam galerię zdjęć ze skalisto-wąwozowo-niesamowitego pogranicza stanów Arizona i Utah. Fani westernów na pewno rozpoznają krajobrazy Monument Valley, kanionu Kolorado, czy parków narodowych Arches i Canyonlands. Galeria jest tutaj. Miłego oglądania 🙂

Kategorie
Aktualności

Przygoda wśród piasku i soli

Petra 01

… i jeszcze różowych skał, budowli sprzed dwóch tysięcy lat, beduińskich obozowisk i herbacianych „shotów” – supersłodkich, supermocnych, w małych filiżankach. Fotowyprawa do Jordanii była teleportacją w krainę ciepła (nie tylko atmosferycznego), bajecznych krajobrazów i tradycyjnej arabskiej gościnności. Byliśmy obsługiwani z autentyczną pasją i radością, dalece wykraczającą poza zwykłą uprzejmość wobec przyjezdnych. Czyli dokładnie tak, jak tego oczekiwałem. Powinni tu przyjeżdżać na obowiązkowe szkolenia właściciele biur podróży i gestorzy obiektów turystycznych północnego wybrzeża Morza Śródziemnego – myślę, że wiele by się nauczyli.

W Jordanii fotografowaliśmy wykutą w różowej skale Petrę (jeden z nowych cudów świata), skalne mosty na słynnej pustyni Wadi Rum, posępne zamki krzyżowców, dzikie kaniony, plączące się nam pod nogami kozy, solne wykwity na brzegu Morza Martwego i wiele innych rzeczy. Dokładna relacja już wkrótce…

Jordania_chłopiec

Kategorie
Aktualności

Rok temu

Legzira

Zdjęcie powyżej zostało wykonane dokładnie przed rokiem. Przedstawia Legzirę, najbardziej niezwykłą plażę w Maroku, ze skalnym łukiem wyglądającym jak noga słonia, który postanowił wytaplać się w Atlantyku. Miejsce nie ustępuje w niczym słynnym nadmorskim plenerom fotograficznym w Europie, czy Ameryce. Większość z nich zdecydowanie przewyższa, a jednak byliśmy tu zupełnie sami – to jeden z wielkich plusów podróżowania z dala od utartych szlaków.

Przed nami kolejna wyprawa – do magicznej Jordanii. Zobaczymy jak tam będzie z frekwencją.