Nie uwierzycie kto mnie odwiedził 🙂
Spędziliśmy prawie bezsenny weekend z dębami rogalińskimi. No, może nie cały weekend. Pierwszy poranny atak przypuściliśmy na dolinę Warty jakieś 300 m od mojego domu (zdjęcie powyżej).
Do Rogalina przyjechaliśmy pod wieczór, zobaczyć jak wyglądają dęby o zachodzie słońca. Wyglądały świetnie, ale nie było zachodu – w każdym razie nie było go widać. Na szczęście były z nami piękności z lokalnej agencji modelek, pozujące na tle szczególnie rozłożystego drzewa:
No dobra, to nasze córki… (moja niebieska).
Drugą sesję na łęgach zrobiliśmy w niedzielę o świcie. Mieliśmy szczęście – był tam także mój przyjaciel Mglista Twarz, który zapewnił delikatną mgiełkę:
Potem na niebie pojawiły się dramatyczne chmury, zwiastujące szybkie wyjście słońca:
No i wyszło, zamieniając mgłę w złoto:
Chwilę później światło zalało dęby. Na jakieś dziesięć minut – akurat tyle, żeby zrobić zdjęcia. Potem słońce zaszło i nie wyszło już do wieczora. Zachmurzona Twarz powrócił, ale na poranną sesję się spóźnił 🙂