Kategorie
Aktualności

Trzy strzały w bazalt

Giant’s Causeway (Grobla Olbrzyma) to klejnot w koronie wybrzeża Irlandii Północnej (samego w sobie bardzo pięknego). Zawsze sobie wyobrażałem to miejsce jako dzicz, do której dotarcie wiąże się z wysiłkiem wędrówki po skałach i błotnistych pustkowiach. W rzeczywistości prowadzi tu asfaltowa droga, po której kursują wahadłowe autobusy z parkingu. Na szczęście można też dotrzeć w bardziej ambitny (i lepszy widokowo) sposób, jednak dziś nie o tym.

Łatwy dostęp do Grobli wcale nie przekłada się na łatwość robienia zdjęć. I nie chodzi o inne osoby wchodzące w kadr – akurat nietrudno je ominąć. Problem może stanowić pogoda.

Podczas rekonesansu fotograficznego dotarliśmy tu w środku dnia, a warunki atmosferyczne były całkiem obiecujące: dużo słońca i przewalające się fronty z efektownymi chmurami. Niestety, przewalały się trochę za szybko. Ujmując prościej: kiedy stanęło się na Grobli, wiatr zwalał z nóg. Łatwo teraz napisać „kiedy stanęło się”. Dotarcie w to miejsce przypominało pantominę na bazaltowych słupach. I to jeszcze nie było najgorsze. Wiatr wiał akurat z tej strony, gdzie były najciekawsze motywy, a pchana przez powietrze woda rozbryzgiwała się o bazaltowe kolumny, tworząc rześki aerozol. Nie było mowy o użyciu filtra połówkowego, nie było też mowy o ustawieniu statywu i cyzelowaniu kadru. Jedyne co można było zrobić to odwrócić się tyłem, wytrzeć obiektyw po poprzedniej nieudanej próbie i… spróbować znowu. Czyli kaskaderski obrót w stronę aerozolu, nanosekunda na ustawienie kadru i strzał. Obrót tyłem, sprawdzenie co wyszło i… pięćdziesiąt kropelek na zdjęciu. No to jeszcze raz.

W końcu wyszło:

To jedna z tych sytuacji, kiedy lepiej od aparatu sprawdzi się komórka. W przypływie desperacji zrobiłem też zdjęcie telefonem, które wyszło od razu: obiektyw jest na tyle mały, że udało mu się przemknąć między kroplami.

Rozochocony sukcesem postanowiłem podziałać ze statywem. Bardzo obiecujący był widok w stronę brzegu, z kaskadą kolumn na pierwszym planie i spiczastym szczytem w tle. Tym razem aerozol miałem z boku, więc było łatwiej – wystarczyło osłonić statyw. To znaczy byłoby łatwiej gdyby nie wiatr. Trzeba było osłonić statyw i jeszcze dociążyć go sobą.

Ostatnie zdjęcie było najłatwiejsze, bo fotografowałem „na zawietrzną”. Jedyne co, to musiałem się uwiesić na statywie. Szeroki kąt fajnie porozciągał kolumny i oddzielił pierwszy, zimny plan od drugiego, cieplejszego. Rożnica w kolorze kolumn bliższych i dalszych to nie świecące na te drugie słońce – one takie są:

Jak się okazuje, można trafić na rożne warunki fotografowania stojąc praktycznie w jednym miejscu. Mówię Wam – ubaw po pachy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.