Kategorie
Aktualności

Pierwsza galeria

Kościół Cminda Sameba

W czarnym panelu powyżej (trochę z prawej) pojawił się link GALERIE. Będę tam umieszczał wybrane zdjęcia z fotowypraw, delegacji, warsztatów i innych wyjazdów. Na początek zapraszam do obejrzenia kilkunastu fotografii z Gruzji. Co prawda wiele z nich już było publikowanych przy wpisach na blogu, ale nie wszystkie, poza tym teraz są większe i można je obejrzeć w bardziej cywilizowanych warunkach 🙂

Następne już wkrótce.

Kategorie
Aktualności

Rekonesans nad Wisłą

Grudziądz 01

Korzystając z kilku dni wolnego wybrałem się w okolice Grudziądza na fotograficzny zwiad. W planie miałem znalezienie kilku oczywistych punktów widokowych (patrz zdjęcie powyżej) i poszwędanie się po okolicy żeby znaleźć te mniej oczywiste. Szczęście mi dopisało: prawie cały czas świeciło słońce, a wieczorami pojawiały się subtelnie przebarwione chmurki. Było tak ciepło, że na łąkach można było usłyszeć buszujące w poszyciu myszy. Mój stary znajomy, Indianin Zachmurzona Twarz, był w wyraźnej defensywie. Zresztą od kiedy zaczęło sprawiać mi frajdę robienie zdjęć w każdych warunkach, jego towarzystwo stało się mniej uciążliwe.

Miałem też inny cel związany z fotografią: chciałem zobaczyć wystawę zdjęć z naszej fotowyprawy do Maroka autorstwa mojego przyjaciela, Adama Jędrzejewskiego. Niestety, tak się wkręciłem w szukanie plenerów, że nie zdążyłem.

Powyższe zdjęcie przedstawia starówkę Grudziądza od strony Wisły. Poniższe też:

Grudziądz 02

Okolice są nieźle pofałdowane, czego tak mi brakuje w Wielkopolsce:

Okolice Grudziądza

Po całym dniu objeżdżania gotyckich miasteczek i ruin zamków wieczorem wróciłem nad Wisłę. Nad rozlewiskiem w dolinie znalazłem ładną kompozycję z pionowych drzew i poziomych chmur:

Okolice Grudziądza 02

A nad samą rzeką czekał na mnie fioletowy zachód słońca. Od jakiegoś czasu bardzo lubię ten zimno-ciepły kolor – mi zdecydowanie kojarzy się z ciepłem:

Wisła, zachód słońca

Kategorie
Aktualności

Wiosenna inspiracja

ITB Berlin 01

Gdzie najlepiej szukać natchnienia przez kolejnymi podróżami? Określenie „wiosenna inspiracja” może kojarzyć się z łąką pełną kwiatów, ale z takiego miejsca w ogóle nie chce się wychodzić, więc raczej nie zachęca do podróży. Lepiej pojechać na berlińskie targi turystyczne ITB. Można tu spotkać przedstawicieli prawie wszystkich krajów, a także miejsc i tworów, o których człowiek nigdy nie słyszał, nawet jeśli ma na ścianie dokładną mapę świata. Ta impreza ma swoje tradycje i rytuały powtarzające się każdego roku. Zawsze świetnie wypada na nich Polska – w osobnym pawilonie blisko głównego wejścia, z profesjonalnie przygotowaną ofertą wszystkich (na oko) regionów. Zawsze są egzotyczne śpiewy i tańce ze zgrabnymi tancerkami (zob. wyżej). Zawsze dzieci dostają sterty pamiątek niedostępnych dla dorosłych. Zawsze geje i lesbijki rozdają największe torby i później w każdym pawilonie można obserwować nobliwe starsze panie i panów mimowolnie reklamujących ideę „Gay & Lesbian Travel”. Zawsze pod koniec, po przejściu jakichś 80 km, nogi już dalej nie chcą… No może nie 80, ale na pewno niewielu mniej 😉

Impreza była bardzo udana, kontakty zostały nawiązane, a bagażnik samochodu prawie się zapadł pod ciężarem zebranych materiałów inspirująco-informacyjnych.

Na przykład taka Sri Lanka. Od jakiegoś czasu o niej myślę, a patrząc na to zdjęcie myślę jeszcze intensywniej:

ITB Berlin 02

Algieria też jest ciekawa, ale po zrobieniu tego zdjęcia nie myślę o niej intensywniej…

ITB Berlin 03

Co innego możliwość spotkania celebrytów. Ta znana pani przez chwilę pozowała wyłącznie dla mnie. Była bardzo profesjonalna, bo w ogóle się nie ruszała kiedy kadrowałem 😉

ITB Berlin 04

Może weźmiemy jakąś popularną personę na którąś fotowyprawę i będziemy ją obfotografowywać na tle skał, wydm, dębów albo dżelad?

Kategorie
Aktualności

Najpiękniejsza pustynia świata

Jordania, Wadi Rum 01

Tak o niej mówią obeznani z tematem. Wadi Rum w Jordanii to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Z piaszczystej równiny wyrastają tu gigantyczne skały, tworząc niemal surrealistyczny krajobraz. To tak jakby na pustynię przenieść Dolomity albo góry Patagonii. Tylko jeszcze bardziej czadowo, bo niektóre ze skał (osiągających kilkaset metrów wysokości!) wyglądają jakby stworzyła je ręka jakiegoś olbrzyma (np. formacja „przecięta” na pół niczym gigantycznym toporem). Jordania, Wadi Rum 02Do tego dochodzą wysokie wydmy w różnych kolorach (np. krwistoczerwona), mosty skalne, petroglify i beduińskie obozy (większość z turystami, ale trudno nazwać to miejsce obleganym).

Kiedy byłem tu po raz pierwszy, najbardziej urzekły mnie kształty i kolory. Może w szczególności kolory, ciepłe, miłe dla oka i… obiektywu. Za ponad pół roku moje obiektywy znowu nasycą się tymi widokami. W listopadzie wybieramy się na fotowyprawę do Szwajcarii Bliskiego Wschodu (takim mianem określa się Jordanię ze względu na bezpieczeństwo i stabilność polityczną od wielu lat). Oprócz Wadi Rum zobaczymy Morze Martwe, głębokie i dzikie wąwozy, pozostałości po zamkach krzyżowców i oczywiście słynną Petrę, po której Indiana Jones uganiał na koniu. Oraz mnóstwo innych wspaniałości tego pięknego kraju.

Szczegóły wkrótce, a ja już nie mogę się doczekać…

Kategorie
Aktualności

Dęby razy cztery

Rogalin 01

Miał być inny klimat niż w poprzednim wpisie et voilà: dęby w niczym nie przypominają łabędzi. W weekend miałem przyjemność być przewodnikiem podczas warsztatów fotograficznych Rogalin–Kórnik, które zorganizowałem wspólnie ze znanymi nauczycielami fotografii. Odwiedziliśmy łęgi nadwarciańskie cztery razy (dwa o świcie i dwa o zmroku), dotleniliśmy się po uszy i zrobiliśmy tysiące zdjęć. Ekipa liczyła sobie jakieś półtora tuzina osób, a atmosfera była – jak zwykle – fantastyczna. Oczywiście ważną częścią warsztatów było też wieczorne omawianie naszych dokonań w kuluarach, czyli hotelowej salce konferencyjnej, w towarzystwie soków, paluszków i szarlotek. Dzięki temu każdy mógł się dowiedzieć co zrobił źle i co warto poprawić, ewentualnie dowodzić swoich racji podczas dyskusji przy dwóch okrągłych stołach.

Pogoda dopisała rewelacyjnie: mieliśmy cztery różne warunki oświetleniowe, przy czym za każdym razem światło było coraz lepsze. Poniżej kilka klatek:

Rogalin 02

Rogalin 03

Rogalin 04

Jeden z „pozmroków” poświęciliśmy na malowanie dębu latarkami i lampami błyskowymi. Różnie to wychodziło, na szczęście w tym przypadku malującemu (czyli mi) udało się jakoś nie wleźć w kadr ani nie machnąć nikomu światłem w obiektyw:

Rogalin 05

Na zasadzie kontrastu, kadry typowo „fakturowe” można zredukować do czerni i bieli:

Rogalin 06

Wydawać by się mogło, że spędzenie łącznie prawie dziesięciu godzin na nadwarciańskiej łące to lekka przesada, ale w tym miejscu wskazówki zegarków nabierają dziwnej właściwości: wystarczy kilka minut intensywnego fotografowania, żeby przesunęły się o godzinę do przodu 😉

Rogalin 07

Kategorie
Aktualności

Swan Sea

01 Kołobrzeg

Nie, nie byłem ostatnio w Walii, a na „Jeziorze Łabędzim” też dość dawno. Byłem za to nad Morzem Łabędzim, czyli nad Bałtykiem w środku zimy. Różnice z latem są dość łatwo zauważalne: jest nieco chłodniej, słońce zachodzi w innym miejscu, a zamiast ludzi plażę okupują ptaki. Najmniej liczne, ale najbardziej efektowne są łabędzie. Kiedy rozstawiłem się ze statywem żeby zamrozić wodę długim czasem naświetlania (wszyscy oprócz mnie nazywają ten efekt rozmywaniem) kilka osobników podpłynęło w nadziei na przekąskę. Przekąski nie było, bo na molo wisi wyraźna prośba o niedokarmianie (niestety, powszechnie ignorowana). Było za to ciekawskie zapoznawanie się z moim trójnogiem, a potem pełne gracji pozowanie do zdjęć. Z takiego bliska, że nie miałem problemów z fotografowaniem obiektywem szerokokątnym.

Kilka ujęć:

02 Kołobrzeg

03 Kołobrzeg

W pewnym momencie dwa znudzone samce (jak przypuszczam) zajęły się same sobą, próbując ustalić który rządzi:

04 Kołobrzeg

Do ustalenia nie doszło, bo zawodników spłoszyła grupa turystów („Ojej, wystraszyliśmy panu ptaszki!”). Może to i lepiej bo akurat zrobiło się ładne niebo i mogłem strzelić kilka landszafcików z kołobrzeską latarnią morską w mocnym punkcie:

05 Kołobrzeg

W następnym wpisie będzie zupełnie inny klimat…

Kategorie
Aktualności

Na głębokich wodach

Nie miałem dotąd do czynienia z fotografią studyjną, 01ale kiedyś trzeba zacząć. Tylko jak, skoro nawet nie mam lampy błyskowej (nie licząc wbudowanych w aparaty)? Poradziłem sobie za pomocą zwykłych lamp z dość mocnymi żarówkami i jasnego obiektywu. Na główną lampę narzuciłem rycerski płaszcz mojego syna, dzięki czemu uzyskałem cieplejsze kolory. Na szczęście nie było problemu z modelami – moje szanowne latorośle chętnie ustawiły się przed aparatem. Na pierwszy ogień poszła córka. Ma lat naście, jest więc w najbardziej „wymagającym” wieku (znaczy, ma największe wymagania względem swojego wyglądu). Zrobiłem kilkanaście ujęć, niektóre całkiem nieźle wyszły, choć obawiam się, że głównie dzięki naturalnej urodzie modelki niż moim staraniom (a może wbrew moim staraniom). Z synem poszło z jednej strony łatwiej (nie jeżył się na złe ujęcia), a z drugiej – trudniej (był znacznie mniej cierpliwy podczas pozowania). 02Potem przyszedł czas wywoływania. Przy krajobrazach już mniej więcej wiem jakie posunięcie przyniesie pożądany efekt. Tutaj błądziłem po omacku, choć na szczęście nie miałem daleko – starałem się najwięcej uzyskać już na etapie fotografowania.

Dwa zdjęcia z powyższej sesji obok. Proszę o konstruktywne komentarze, najlepiej pełne zachwytu 🙂

Kategorie
Aktualności

Podniebne pustkowia

b01_Laguna Verde

Zrobiło się zimno, więc pokażę kilka zdjęć z miejsca, gdzie… też było zimno (tylko nie aż tak). Boliwijskie Altiplano jest z grubsza wyniesione na 3500–6000 m n.p.m., więc relatywna bliskość równika nic tu nie daje. W nagrzanym przez szyby samochodzie siedzi się w krótkim rękawie, a po wyjściu trzeba nakładać polar i kurtkę przeciwwiatrową.

Południowo-zachodnie obrzeża Boliwii to miejsce jak z innej planety. Dla niektórych tutejsze krajobrazy stanowią główną motywację do odwiedzenia Ameryki Południowej. Szczególnie dotyczy to fotografów krajobrazu – bywali w tych stronach choćby Noton i Wolfe. Zajrzałem też i ja (nie porównując). To była standardowa wycieczka samochodem terenowym, ale udało mi się na tyle wpłynąć na jej program (czyli na kierowcę i pozostałych uczestników), że chociaż w kilku ciekawych miejscach byliśmy o „zdjęciowej” porze.

Poniżej parę fotek. Na początek Laguna Colorada (4278 m n.p.m.), o niesamowitym kolorze wody (te białe to minerały). To właśnie tu Noton spędził upojne chwile fotografując flamingi. Teraz akurat ich nie było…

b02_Laguna Colorada

… bo przeniosły się nad sąsiednie, już bardziej standardowe w kolorze jeziorko. Są dość płochliwe, a dobry patent na fotografowanie to podjechanie samochodem. Widocznie żaden samochód ich jeszcze nie upolował, bo się nie boją.

b03_flamingi 04

Jest tu też fauna udomowiona. Lamy i alpaki żyją w zagrodach przy nielicznych gospodarstwach, a w dzień chodzą sobie luzem po dużym obszarze. Na noc i tak wracają – choćby z braku atrakcyjniejszej alternatywy.

b04_alpaki

Zimno plus słońce plus wiatry równa się erozja. Jeden z najciekawszych przykładów to skała ochrzczona mianem Arbol de Piedra (Skalne Drzewo; 4412 m n.p.m.).

b05_Arbol de Piedra

Pod wieczór docieramy do pierwszego solniska, Salar de Chiguana, blisko granicy z Chile. Chmury otulają graniczny wulkan Ollagüe (5869 m n.p.m.).

b06_Salar Chiguana

Następnego dnia odwiedzamy słynny Salar de Uyuni (3653 m n.p.m.) – największe wyschnięte słone jezioro na świecie.

b07_SU 01

Stanowi pozostałość po śródkontynentalnym morzu, a najbardziej znane miejsce to wyspa Incahuasi z lasem kaktusów na tle białej nieskończoności.

b08_ SU_Incahuasi

Odwiedzający Salar wpadają w dziwny nastrój – połączenie euforii i głupawki. W takim stanie znalazł się zaprzyjaźniony Kanadyjczyk: do tego stopnia, że towarzyszka podróży wolała omijać go szerokim łukiem…

b09_SU 05

Południowe Altiplano to wymarzony cel fotowyprawy dla bezkompromisowych twardzieli. Może kiedyś tam pojedziemy?

Kategorie
Aktualności

Fotowyprawa za (niejeden) las

t 0001

Fotowypraw nigdy za wiele, dlatego jedziemy na następną! Tym razem udamy się za las, przynajmniej jeśli wierzyć genezie nazwy tego miejsca. Po łacinie trans to „za”, a silvam – „lasem”. Takie miano nadali Transylwanii pierwsi węgierscy osadnicy, którzy widocznie musieli przedrzeć się przez niezłą puszczę zanim tu dotarli. My będziemy mieli łatwiej – autobus dowiezie nas do celu bardziej konwencjonalną w dzisiejszych czasach trasą. Terenem naszego działania początkowo będzie Maramuresz, region przy ukraińskiej granicy, uważany za najcenniejszy w Europie pod względem drewnianego budownictwa. Do dziś przetrwały tu niemal całe wsie z drewnianymi domami, a ich mieszkańcy kultywują dawne tradycje, co przejawia się choćby w barwnych strojach pań wychodzących w niedziele z kościołów (oczywiście drewnianych). Z Maramureszu pojedziemy do „właściwej” Transylwanii (według niektórych źródeł stanowi jej część). Będziemy fotografować piękną Sighisoarę, w której urodził się Drakula, wioski z kościołami-twierdzami, życie klasztorne, posępny zamek w Hunedoarze oraz mnóstwo innych wspaniałych scen.

Poniżej oficjalny program wyprawy (niektóre punkty być może będziemy jeszcze korygować):

17 maja

Wyjazd z Krakowa ok. 10.00, przejazd na południe w kierunku Słowacji i Węgier. Zanim dotrzemy do Rumunii, zatrzymamy się w Tokaju; zajrzymyTransylwania 02 do piwniczek pamiętających czasy kiedy tutejsze wino trafiało na królewskie stoły w Polsce i innych krajach Europy. Zwiedzimy wykute w wulkanicznych skałach podziemne korytarze; ich ściany pokryte są charakterystyczną pleśnią, dzięki której panuje tam unikalny mikroklimat sprzyjający dojrzewaniu wina. Dziesiątki beczek, tysiące butelek z winem, chłód piwnic i zapach wina będą inspiracją do zdjęć na początek pleneru fotograficznego. Wieczorem przyjazd na nocleg do Maramuresz.

18 maja

Tego dnia będziemy przemieszczać się i fotografować Transylwania 03w dolinie rzeki Izy, odwiedzimy m.in: Barsana i Ieud. Sporo tu drewnianych domów z ozdobnymi bramami, są piękne drewniane kościoły o strzelistych wieżach. O randzie i atrakcyjności drewnianej architektury niech świadczy fakt że wiele świątyń zostało wpisach na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego (UNESCO). Można też spotkać miejscową ludność ubraną w tradycyjne kolorowe stroje. Po południu wybierzemy się do Sapanty, gdzie znajduje się tzw. „wesoły cmentarz” jedno z bardziej oryginalnych miejsc w Rumunii.

19 maja

O świcie czeka nas poranny plener, a po śniadaniu dalszy etap odkrywania uroków Maramureszu. Następnie ruszymy na południe, mijając kolejne wioski i przejeżdżając pomiędzy Maramureszem a centralną Transylwanią zobaczymy jak zmieniają się krajobrazy i zabudowa miejscowości. Naszym celem będzie Sighisoara (UNESCO) i jej średniowieczne uliczki i zaułki, wieże, baszty oraz mury obronne.

20 maja

Poranek rozpoczniemy plenerem z widokiem Transylwania 04na Sighisoarę. Po śniadaniu przejedziemy na targ: to świetnie miejsce do fotografii i poznania tego „czym okolica żyje”. Nie zabraknie oczywiście największej perły regionu czyli Biertan (UNESCO) z górującym nad wioską warownym kościołem.

21 maja

Tego dnia będziemy dalej eksplorować i Transylwania 06fotografować okoliczne „saskie wioski” słynne ze swych warownych kościołów i malowniczej regularnej zabudowy jakby żywcem wyjętej z Bawarii. Na początek Viscri (UNESCO) otoczona łagodnymi wzgórzami, potem Homorod założony przez osadników z Flandrii w XII. Wiele tych solidnych domów i zagród jest opuszczonych; ich właściciele przykładnie gospodarowali przez setki lat, do czasu kiedy wielu z nich wypędzono po II wojnie światowej, a potem w latach 70-tych „sprzedano” za pożyczki z zachodu.

22 maja

Poranek spędzimy fotografując Transylwania 07budzący się do życia klasztor w Sambata de Sus. Potem wyruszamy w pasjonujący przejazd drogą Transfogaraską prowadzącą dziesiątkami serpentyn przez najwyższe góry Rumunii. Wybudowana w czasach dyktatury Ceausescu jako strategiczna droga wojenna, dziś jest niezwykłą atrakcją. Po południu przejazd do Hunedoara, gdzie w industrialnym otoczeniu położony jest chyba najpiękniejszy w Transylwanii zamek. I chociaż otoczenie nie jest już tak malownicze to motywów fotograficznych z pewnością nam nie zabraknie.

23 maja

Rano wyjazd w drogę powrotną. Po Transylwania 09drodze, jeżeli czas pozwoli, zatrzymamy się na odpoczynek w którymś ze spiskich miasteczek na Słowacji. Do Krakowa przyjazd planujemy późnym popołudniem.

 Na koniec spis organizatorów i osób/instytucji odpowiedzialnych za opracowanie i przebieg wyprawy:

• Ewa Prus i Piotr Dębek – dziennikarze Digital Foto Video, najlepszego fotograficznego miesięcznika w Polsce.

• Klub Podróży Horyzonty – organizacja logistyczna fotowyprawy, m.in. pod względem transportowym i noclegowo-gastronomicznym. Tu można przeczytać więcej o warunkach imprezy, zapisać się i wpłacić zaliczkę.

• Wyżej podpisany – częściowe opracowanie trasy i prowadzenie wyprawy na miejscu.

Kategorie
Aktualności

Jestem duChemin

 

Wenecja_Ponte dei SospiriNa naszym rynku sporo jest książek fotograficznych o bardzo wzniosłych tytułach: Szukając zdjęcia, Czekając na światło, Pracując nad kadrem, Szukając własnego stylu. W środku można znaleźć porady, bardziej lub mniej bezcenne. Pozazdrościłem autorom i postanowiłem, że też stworzę taką książkę. Roboczy tytuł: Dłubiąc w nosie i wymądrzając się.

Tak jak zespoły muzyczne wypuszczały kiedyś single promujące dłuższe płyty, tak ja prezentuję jedno zdjęcie stanowiące zajawkę mojego przyszłego dzieła. To nietypowe ujęcie Ponte dei Sospiri (Mostu Westchnień) w Wenecji – widać na nim zarówno sam zabytek, jak i podziwiających go turystów (a właściwie stojących w miejscu widokowym i zabierających miejsce innym). Nie jest to więc jedynie portret samego Ponte, ale pokazanie go w typowym dla tego miejsca kontekście, z tłumem na pierwszym planie. Nazywa się to portretem środowiskowym.

Przyjrzyjmy się teraz ludziom na moście. Autor wspaniale wyodrębnił tu pierwszy plan od drugiego stosując zabieg z filmów hollywoodzkich: plan pierwszy jest ocieplony zachodzącym słońcem, a drugi pozostaje w zimnym cieniu. Ważnym motywem jest para w okularach. Umieszczona została w mocnym punkcie złotego trójpodziału, ale nie tylko dlatego przyciąga wzrok. Chłopak ma czerwoną, rzucająca się w oczy bluzkę, a dziewczyna – z oczywistych względów :). Druga para  – w południowo-wschodnim mocnym punkcie, to kapelusznik z chłopcem. Doskonale kontrastują kolorystycznie z pierwszą parą, poza tym kapelusz z głową chłopca tworzy linię siły, która dociera do brązowej ściany w lewym górnym rogu, łącząc się z tamtejsza linią dzielącą okna. Bardzo ważnym elementem fotografii jest oświetlona głowa lwa w prawym górnym narożniku. Linia jego spojrzenia biegnie po zbiegających się liniach ścian poniżej, a następnie prześlizguje się po głowach okularowej pary i znika w lewej dolnej części zdjęcia. Wprawne oko dostrzeże tu też złote spirale, srebrne okręgi oraz platynowe trapezy, które tworzą ten kadr tak jedynym i niepowtarzalnym, że powinno się go omawiać podczas każdych szanujących się kursów fotograficznych. Naturalnie jako wzorzec doskonałego opanowania warsztatu 😀

Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że dopisało mi szczęście, ale ja to nazywam profesjonalizmem. Czekałem na ten kadr trzy tygodnie z aparatem w uniesionych dłoniach.

A jak było naprawdę? Nie mogąc dopchać się do balustrady włączyłem live view, podniosłem aparat tak wysoko jak mogłem i rąbnąłem prawie na ślepo, bo nie mam odchylanego wyświetlacza. Ciekawe ile zdjęć w ww. poradnikach też tak powstało 😉

 

Kategorie
Aktualności

Dwie prawdy

Obróbka zdjęć czasami stanowi przedmiot kontrowersji. Szczególnie RAWy pozwalają na daleko idące ingerencje. Zazwyczaj jednak jak ktoś wywoła zdjęcie to zrobi to w jeden sposób i nikt nie wie, że może być inaczej. Dlatego warto spojrzeć na fotografię ilustrującą naszą fotowyprawę w Dolomity.

Tu wywołana przeze mnie:

01 Dolomity_Lago San Vito di Cadore

A tu przez Ewę, czyli Królową Photoshopa 🙂

A teraz zdjęcie z gruzińskiego Kaukazu. Tu moje:

Kaukaz_grupa Kazbeka

A tu to samo zdjęcie w wersji Ewy.

Nie chcę tu dowodzić, że któreś są lepsze (wiadomo które – to tak jakbym spróbował partyjki szachów z Kasparowem 🙁 ). Ale samo zestawienie tych samych zdjęć różnie wywołanych to ciekawostka, chyba niezbyt często spotykana.

Kategorie
Aktualności

Co za rok!

01Rok 2013 upłynął mi pod znakiem wyjazdów. Co prawda większość z nich to były dość krótkie wyskoki i gros czasu i tak spędziłem w domu, ale tak właśnie lubię.

Zaczęło się, dość tradycyjnie, od ITB, czyli największych turystycznych targów na świecie, które w pierwszej połowie marca odbywają się w Berlinie. Jak zawsze, wystawiały się tu prawie wszystkie kraje świata i robiły wszystko, żeby przyciągnąć gości do swoich stoisk:

02

Dobry miesiąc później wsiadłem w samolot i po dłuuuuugim locie (a w zasadzie czterech lotach) wylądowałem w Limie, a kilka następnych tygodni spędziłem na objeździe Peru i Boliwii. Na zdjęciu pancerny Land Cruiser przemierzający boliwijskie Altiplano:

03

Potem tydzień przerwy i fotowyprawa do Gruzji. Jeżdżące po Kaukazie terenowe minibusy Delica nie wyglądają tak pancernie jak Land Cruisery, ale nie należy dać się zwieść. Nie dość, że dowiozły nas do Uszguli (gdzie niektórzy zajęli się tresowaniem groźnych psów), to jeszcze potrafiły jeździć po tamtejszych ulicach (fakt, że nie po wszystkich – te bardziej gówienkowe musieliśmy pokonywać per pedes).

04

W wakacje wyjeżdżają wszyscy, więc ja trochę przystopowałem. Wybraliśmy się tylko rodzinnie do Berlina, gdzie trafiliśmy na falę upałów. Było goręcej niż wcześniej w Limie i niż później w Casablance i Addis Abebie. Na szczęście można było się schronić pod ocalałym fragmentem Muru Berlińskiego:

05

Potem następny szybki wyskok – na Morawy. Polecono mi, żebym chodził po polach i robił zdjęcia. Więc chodziłem i robiłem – w końcu są większe perwersje…

06

We wrześniu miałem przyjemność wziąć udział w warsztatach foto na ziemi świętokrzyskiej, ale było tam tak egzotycznie, że nie śmiem pokazywać zdjęć 🙂 Wkrótce potem pojechałem w Dolomity i do Wenecji, żeby przygotować teren pod fotowyprawę, która odbędzie się w czerwcu 2014:

07

A potem zaczął się jesienny maraton. Październik to niezapomniana C.K. Fotowyprawa. Superpogoda, superatmosfera i superkadry. Z takich wyjazdów nie chce się wracać. Byliśmy m.in. w Austrii, gdzie można było znaleźć kapitalistyczną świnię:

08

Tydzień przerwy i fotowyprawa do Maroka. Pogoda w kratkę, superatmosfera i superkadry. Niestety, z tego wyjazdu też trzeba było wrócić, na szczęście nie widocznym na zdjęciu grand taxi:

09

Tydzień przerwy i Etiopia. Tym razem nie fotowyprawa, ale za to na trzy tygodnie. Dwa pierwsze, na północy kraju, to rewelacja. Ostatni, dzikie południe, to hard core, po którym leżałem dziesięć dni prawie bez czucia. Poruszaliśmy się czym się dało, np. dłubankami pływającymi po rzece Omo (jak się kuca to niebezpiecznie się przechyla, jak się usiądzie to szlachetna część ciała nabiera wody):

10

To był niezapomniany rok. Ciekawe jaki będzie następny. Wszystkim Czytelnikom życzę wspaniałych wypraw i niezapomnianych kadrów w 2014 roku!