Kategorie
Aktualności

Jeszcze trochę Dzikiego Zachodu

Hipnotyzujące przestrzenie, ciepłe kolory skał i bardzo dobre światło – to ostatnie za sprawą dużej ilości słońca i zaskakująco niewysokich temperatur. Tak można podsumować naszą przygodę na Dzikim Zachodzie. Odwiedziliśmy najpiękniejsze miejsca północnej Arizony i sporej części Utah, a poniżej jeszcze kilka zdjęć z tej podróży.

Na pograniczu obu stanów, w Arizonie, znajduje się słynny Kanion Antylopy. Dokładniej, jest tam kilka takich slot canyons, czyli po prostu szczelin w ziemi, przez które sączy się światło, doprowadzając fotografów do amoku. My mieliśmy rezerwację w Dolnym Kanionie Antylopy, którego… nie zobaczyliśmy. Zamknięto go z powodu deszczów w poprzednich dniach – po opadach istnieje tu ryzyko błyskawicznej powodzi. Szybka zmiana planów i znaleźliśmy się w Górnym Kanionie, mniej narażonym na takie ekscesy:

Światłocienie w niczym nie ustępują tu tym w Dolnym. Może kiedyś się skuszę i odwiedzę pozostałe slot canyons, nawet jeśli nazwa Kanion Grzechotnika brzmi mało pociągająco…

Niedaleko Antylopy jest słynny Horseshoe Bend, czyli zakręt rzeki Kolorado w kształcie podkowy, którą omija wyjątkowo oporną na erozję górę. Czekaliśmy tu na zachód słońca i wyszło idealnie. Przez ponad godzinę nasza gwiazda kryła się za chmurami, a tuż przed schowaniem się za horyzontem wyskoczyła i oblała skały złotem. Szach i mat:

Niekończąca się droga powiodła nas dalej, w stronę charakterystycznych ostańców tworzących Monument Valley:

To właśnie tu John Wayne uganiał się na koniu za Indianami. Miejsce, choć licznie odwiedzane, do dziś jest na wpół dzikie, a przejazd piaszczystą drogą między skałami dostarcza różnych przeżyć. Fotograficznym eldorado są uschnięte, powyginane drzewa, przez które można robić zdjęcia skałom znanym wszystkim miłośnikom westernów:

Monument Valley leży na granicy Arizony i Utah. W tym drugim stanie odwiedziliśmy kilka parków narodowych i miejsc, o których mało kto słyszał. Do tych pierwszych należy Canyonlands, z wielką skalną „wyspą” wyrastającą ponad kamienną pustynię i oferującą genialne krajobrazy. Na przykład efektowny ostaniec w zachodzącym słońcu:

Z kolei na wschód słońca zaczekaliśmy w Parku Narodowym Bryce, ponad niezwykłym amfiteatrem. Jego niezwykłość polega na największym na świecie zgrupowaniu hoodoos, czyli skał przypominających skamieniałe, stojące postacie:

Można je obserwować z góry (świetny pomysł o wschodzie i zachodzie słońca, kiedy nabierają najbardziej intensywnych barw), można też zejść ścieżką w głąb amfiteatru i przyjrzeć im się z bliska.

Kanion Bryce leży w takim miejscu, że można stąd skręcić na południe, do Las Vegas – i tak też zrobiliśmy. Można też udać się na północ, do Salt Lake City. Tam jednak dolecimy samolotem już na przełomie czerwca i lipca i zaczniemy inną amerykańską przygodę, z bizonami w Yellowstone i Górami Skalistymi w Montanie… Możesz się tam wybrać z nami, jest jeszcze kilka miejsc. Zapraszam!

2 odpowiedzi na “Jeszcze trochę Dzikiego Zachodu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.