Kategorie
Aktualności

Dwa szczęścia naraz

Można być za Kołem Podbiegunowym i nie zobaczyć zorzy przez wiele dni. W końcu jednak się uda: jeśli nie za pierwszym, czy drugim razem to na pewno za kolejnym. Można uprawiać inny rodzaj fotografii nocnej i polować na spadające meteory. Czasem złapie się ich kilka, czasem kilkanaście, jak miałem przyjemność podczas naszego pleneru w Rogalinie niecałe dwa lata temu (zapraszam na kolejny). Rzadko jednak zdarza się sfotografować aurorę i meteor za jednym zamachem…

Kategorie
Aktualności

Na światło trzeba poczekać…

… czasami nawet długo. Elgol na wyspie Skye znane jest fotografom i mało komu więcej. Położone na końcu wąskiej i krętej drogi, jest jednym z końców świata, takim lokalnym “wstąpił do piekieł, po drodze mu było”. Miejsce słynie ze wspaniałego wybrzeża, usianego wielkimi głazami i pasmem Cuillin na horyzoncie. A także z tego, że pogoda jest tu bardzo kapryśna. Często pada, często są chmury, często mało co widać. Raz byłem tak zdesperowany, że zrobiłem tu sobie zachód słońca… lampą błyskową.

Tym razem jednak się udało. Najpierw wyszło słońce, a potem chmury pięknie się wybarwiły. A potem oczywiście zaczęło padać, ale to już nie miało znaczenia, bo zdjęcia były zrobione. Szach i mat!

Kategorie
Aktualności

Dobrego Światła!

Z tym Światłem to bywa różnie. Czasami czeka się tydzień i… pojawia się ostatniego dnia. Albo wcale. Albo od razu pierwszego dnia, żeby rozbudzić apetyty. Tak jak na zdjęciu z Senji, zrobionym rok temu. Pierwszego dnia mieliśmy takie warunki, że pędem objeżdżaliśmy najlepsze miejscówki, żeby zdążyć je uwiecznić. A potem przez kilka dni był huragan, który zaciekle trząsł naszym domkiem. A potem znowu było fajnie, bo nawaliło śniegu i wszystko wyglądało jak w skandynawskim eposie. Szczególnie nocą, kiedy biel dodatkowo się zazieleniała:

Takie szaleństwa na Senji i Lofotach czekają nas już niedługo. A tymczasem życzę wszystkim dobrego Światła i wytrwałości w jego tropieniu!

Kategorie
Aktualności

Powrót do korzeni

Gdyby powstała Biblia dla fotografów, rajem w niej mogłoby być Maroko. Tutejsze światło i ciepłe kolory nie mają sobie równych – nie na darmo słynne „orientalne” studio filmowe znajduje się w Ouarzazate, mieście zwanym „Bramą Pustyni”. My też zaczynaliśmy od Maroka – tu pojechaliśmy z pierwszą fotowyprawą, a potem wracaliśmy jeszcze wielokrotnie. W tym roku było wyjątkowo zimno, co miało swoje minusy (marzliśmy) i plusy (zazwyczaj im zimniej tym lepsze światło). Latem, kiedy powietrze drga od upału, widoczność jest znacznie gorsza i nie da się zrobić takich zdjęć, jak poniżej.

Zapraszam do oglądania i na następne fotowyprawy 🙂

Kategorie
Aktualności

Światło Szkocji

Szósta fotowyprawa do Szkocji już za nami. Przed wyjazdem spojrzałem na prognozy pogody – zapowiadały niemal cały tydzień deszczu. Nie bardzo się tym przejąłem: w tej części świata pogoda jest bardzo dynamiczna, a deszcz pada w zasadzie codziennie. Słońce też świeci codziennie, a jak już zaświeci to fotografowie dostają amoku. O tutejszym świetle można pisać wiersze: krystaliczne, ciepłe, pojawiające się znienacka, wynurzające zza chmur… i tak dalej. Szkocja to miejsce, gdzie zdjęcia robią się same. Następnym razem planujemy przyjechać tu za dwa lata. Za rok, w ramach płodozmianu, będzie równie piękna i podobna w klimacie Irlandia Północna, na którą już zapraszam.

Na zdjęciu przebłysk światła w Quiraing, gdzie dojechaliśmy wielkim i wygodnym autobusem, chociaż mówili, że się nie da 😉

Kategorie
Aktualności

Rude Rudawki

Dzisiaj kilka zdjęć naszej złotej polskiej…

Za nami fotoweekend w Rudawach Janowickich, czyli górkach tuż przed Karkonoszami (coś jak Gorce przed Tatrami). To jedno z najlepszych miejsc do fotografowania, czy choćby podziwiania, jesiennych pejzaży. Na szczytach są fajne punkty widokowe, w dolinach rzeki malowniczo przepychają się przez kamienie, a całość okraszona jest pięknymi, ciepłymi barwami. Sama radość. Nawet śpimy w atrakcyjnym miejscu – pałacu w Wojanowie, który sam z siebie stanowi świetny plener. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych fotoweekendów 🙂

Kategorie
Aktualności

Żółty morawski liść…

Z czego składa się liść? Ogonek, blaszka, nerwy w blaszce i tak dalej. No to proszę bardzo: mamy na zdjęciu solidny kawał liścia. Może nie do końca żółty jak w tytule, ale elementy z grubsza się zgadzają. Nie znam się na rolnictwie i nie mam pojęcia, dlaczego morawscy farmerzy obsiewają pola w takie pasy, ale chwała im za to – ważne, że można komponować z tego zdjęcia. Oczywiście jeśli ma się drona, ewentualnie ciężarówkę ze stumetrowym wysięgnikiem: z dołu widok nie jest już tak efektowny (chociaż nadal da się z tego coś ukręcić).

Życzę wszystkim liściastej jesieni!

Kategorie
Aktualności

Lofoty dla fotografów, czyli mój pionierski przewodnik

Co powstanie kiedy osobnik piszący przewodniki turystyczne i organizujący fotograficzne wyprawy postanowi połączyć jedno z drugim? Magazyn ilustrowany? Komiks? A może przewodnik specjalnie dla fotografów, z najlepszymi miejscówkami, poradami dotyczącymi wykorzystania światła, wskazówkami komunikacyjnymi i dziesiątkami innych przydatnych informacji? Odpowiedź: to trzecie. Właśnie kończę pracę nad przewodnikiem fotograficznym po Lofotach, czyli, jak wiadomo, jednym z najbardziej „zdjęciowych” archipelagów na świecie. Praca idzie pełną parą, szczególnie od kiedy zatrudniłem redaktora, który co chwilę kopie mnie w tyłek, żebym jeszcze bardziej przyspieszył (ma być gotowy przed zimą, jako że to przewodnik zimowy). Dzieło powstanie już wkrótce, a póki co można obejrzeć zdjęcie z jego wizualizacją (tak naprawdę będzie e-bookiem). Bądźcie czujni…

Kategorie
Aktualności

Przełęcz Wyświechtanego Plecaka

Przez lata używałem świetnego, niezawodnego plecaka Tatonka Maloja (nie jest to lokowanie produktu, bo już go nie produkują). Zresztą używam nadal – na przykład pojechałem dzisiaj z nim rowerem po ziemniaki (do sklepu). Nie miałem jednak pojęcia co ta nazwa oznacza – dopóki nie znalazłem się w Szwajcarii i nie stanąłem na przełęczy, która nosi takie właśnie miano. Przełęcz znana jest wśród fotografów z powodu absurdalnie wijącej się drogi poniżej – wygląda jak spełzająca z gór anakonda. Takie miejsca najlepiej fotografuje się po zachodzie słońca, kiedy okolica już tonie w cieniu, a kształt drogi podkreślają światła samochodów. Zrobienie „tego jedynego” zdjęcia wymagało kilku podejść, ale w końcu auta „zagrały” jak należy i wszystko zmieściło się w jednej ekspozycji 🙂

Kategorie
Aktualności

Plener dla towarzyskich

Szwajcaria Saksońska jest świetnym celem fotograficznego wypadu. Nad doliną Łaby wznosi się największy piaskowcowy wąwóz Europy, a w okolicach wyrastają atrakcyjne skalne ostańce. Najbardziej znaną grupą jest Bastei, wznosząca się wysoko nad samą rzeką. Znaną już od bardzo dawna: wbity w skały słynny kamienny most liczy już sobie ponad 150 lat. Miejsce stanowiło inspirację dla romantycznych malarzy, a dziś w ich ślady idą nie mniej romantyczni fotografowie. Najpiękniej jest o wschodzie słońca i fakt ten nie stanowi (niestety) żadnej tajemnicy. To najłatwiej dostępny tak świetny punkt widokowy w regionie – z parkingu do platformy idzie się niewiele ponad dziesięć minut.

Odwiedziliśmy Bastei kilka dni temu. Przyjechaliśmy bardzo wcześnie, a przynajmniej tak nam się wydawało, dopóki nie zobaczyliśmy tłumku fotografów ze statywami. Na szczęście większość zgromadziła się na nowym pomoście nad samą Łabą (a raczej mgłami, bo rzeki nie było widać), a w wybranej przez nas miejscówce było tylko trzech. Tylko, a raczej aż: jest tam tak mało miejsca, że tych trzech zajmowało prawie cały teren, z którego da się zrobić dobre zdjęcie. Nie było wyjścia: zaczęliśmy ich ściskać (bynajmniej nie czule), walcząc o przestrzeń na statywy. W końcu skonstatowałem, że jedyną sensowną opcją będzie rozstawienie statywu na skale za balustradą, ustawienie na nim aparatu i zaryzykowanie, że całe to ustrojstwo runie sto metrów w dół (tym bardziej, że od tyłu atakowali nas fotografowie, którzy przyszli jeszcze później). Na szczęście nic nie runęło, a mi udało się zrobić powyższe zdjęcie.

Tak po prawdzie, w okolicy jest kilka innych miejsc, w których można zrobić świetne ujęcia o wschodzie słońca i nie ma tam żywej duszy. Dlatego po zaliczeniu „jazdy obowiązkowej” warto trochę powęszyć wśród piaskowych wież i znaleźć swojego własnego fotograficznego Graala.

Kategorie
Aktualności

Maroko wciąż istnieje…

I czeka na nas. Ostatnie trzęsienie ziemi było najtragiczniejszym od kilkudziesięciu lat. Nawiedziło głównie Marrakesz (tam będziemy) i tereny w górach na południowy zachód od niego (tam nie będziemy). Dało się też odczuć w okolicach Ouarzazate, ale słynny ksar Ait Benhaddou, najpiękniejsza wioska świata, nie został jakoś poważnie uszkodzony (przynajmniej według mojej obecnej wiedzy). Stary Marrakesz ucierpiał, ale wspaniały minaret Koutoubia stoi jak stał, podobnie jak główne zabytki miasta. Góry i pustynia – główne przyrodnicze atrakcje wyjazdu – są oczywiście nienaruszone.

W listopadzie tam jedziemy. Do tego czasu gruz z ulic zniknie, ale nie znikną rany w sercach mieszkańców. Dlatego cieszę się, że ich odwiedzę. Oni na nas czekają – nie tylko na to, że wydając pieniądze w restauracjach czy sklepach wspomożemy ich finansowo, ale przede wszystkim na naszą obecność, która pomoże im wrócić do normalności.

Kategorie
Aktualności

Burza pod bramą

Jak wiadomo, największy most skalny Europy znajduje się w Czechach. Jest nim wspaniała Pravčická brána w Czeskiej Szwajcarii. Fotografuje się ją z równoległej grzędy skalnej, jakby powstałej po to, żeby być punktem widokowym. Czasami jednak warto (a nawet trzeba) zrobić odwrotnie. Okolica znana jest z efektownych frontów atmosferycznych, które świetnie wyglądają na zdjęciach, ale potrafią też konkretnie zmoczyć. Aby uniknąć tego drugiego, trzeba ustawić się w odpowiednim miejscu, na przykład… pod Bramą. Skalny most jest tak wielki, że może pod nim znaleźć schronienie sporo osób. Oczywiście nie zda się na wiele, jeśli przyjdzie gwałtowna burza z deszczem padającym z ukosa. Wtedy w sukurs przychodzi sąsiadujący budynek górskiej gospody – tam burza niestraszna.

Na zdjęciu: zbliżający się front zrobiony spod bramy. Chwilę później przywaliło, a my poszukaliśmy schronienia… wiadomo gdzie.